Reklama
Rozwiń

NBA: Chicago i Miami blisko awansu do II rundy play-off

Chicago Bulls i Miami Heat mogą w ten weekend jako pierwsi awansować do drugiej rundy play-off. Wystarczą im wyjazdowe zwycięstwa nad Indiana Pacers i Philadelphia

Publikacja: 22.04.2011 22:07

Chicago Bulls

Chicago Bulls

Foto: AFP

Najwyżej rozstawione zespoły w Konferencji Wschodniej prowadzą po 3-0, z tym że zwycięstwa te trudniej przychodziły rewelacyjnym w sezonie zasadniczym Chicago Bulls, którzy trzy dotychczasowe mecze z Indiana Pacers wygrywali średnio różnicą zaledwie pięciu punktów, niż uważanym za faworytów od początku rozgrywek Miami Heat. Koszykarze Indiany wyciągają wnioski z każdej porażki z Bulls, ale wciąż nie wystarcza to na pokonanie faworytów.

W trzecim spotkaniu, tym razem przed własną publicznością w Conceco Fieldhouse w Indianapolis, udało im się tak przypilnować kandydata do tytułu MVP sezonu zasadniczego Derricka Rose'a, że najlepszy strzelec Chicago, który w dwóch poprzednich meczach zdobył 39 i 38 punktów, tym razem uzyskał ich tylko 23, trafiając zaledwie 4 z 18 rzutów z gry. Miał także więcej strat (5) niż asyst (2). Ale to on wykonał decydującą o zwycięstwie akcję. Na 17,8 s przed końcem meczu udanie zaatakował kosz rywali i dał Bulls prowadzenie 86:84. Ciekawe, że był to jego jedyny celny rzut z gry w drugiej połowie. Ostatecznie goście zwyciężyli 88:84.

Koszykarze Indiany w trzecim kolejnym spotkaniu prowadzili w czwartej kwarcie, ale nie potrafili utrzymać przewagi. W czwartek Heat wygrali w Filadelfii 100:94 i było to ich najniższe zwycięstwo nad Sixers w tej serii. Kibice zespołu z Miami raczej nie mają powodów do obaw, zwłaszcza że to samo twierdzi gwiazdor Heat LeBron James: „Jest tak, jak sobie wyobrażaliśmy" – powiedział Król James po trzecim meczu w Filadelfii. Odnosi się to do postawy trzech liderów Heat, ale i całej drużyny.

James i Dwyane Wade, który już nie narzeka na ból głowy przeszkadzający mu w trakcie meczu numer 2, byli bliscy uzyskania triple-double. Pierwszy zdobył 24 punkty, miał 15 zbiórek i 6 asyst, drugi – 32 punkty, 10 zbiórek i 8 asyst. Trzeci z gwiazdorów Chris Bosh dorzucił 19 punktów. Dwucyfrową zdobycz miał także litewski środkowy Miami Zydrunas Ilgauskas, który oprócz 10 punktów miał także 8 zbiórek – wszystkie w ataku. Trener Erik Spoelstra korzystał w tym meczu tylko z ośmiu zawodników.

• Indiana Pacers – Chicago Bulls (retransmisja w niedzielę o 9.30 w Orange Sport)


• Philadelphia 76ers – Miami Heat (transmisja w niedzielę o 19 w Canal+ Sport 2)

Najwyżej rozstawione zespoły w Konferencji Wschodniej prowadzą po 3-0, z tym że zwycięstwa te trudniej przychodziły rewelacyjnym w sezonie zasadniczym Chicago Bulls, którzy trzy dotychczasowe mecze z Indiana Pacers wygrywali średnio różnicą zaledwie pięciu punktów, niż uważanym za faworytów od początku rozgrywek Miami Heat. Koszykarze Indiany wyciągają wnioski z każdej porażki z Bulls, ale wciąż nie wystarcza to na pokonanie faworytów.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Koszykówka
Warszawa na taki sukces czekała ponad pół wieku. Koszykarze Legii wyszli z cienia piłkarzy
Koszykówka
Shai Gilgeous-Alexander bohaterem sezonu NBA. Czy jesteśmy świadkami narodzin nowego Jordana?
Koszykówka
Poznaliśmy mistrza NBA. Oklahoma City Thunder sięga po tytuł
Koszykówka
Finały NBA. Zaczęło się od trzęsienia ziemi
Koszykówka
Polski skaut Los Angeles Lakers: Nie mogę nikogo przegapić