Przed meczem jego Śląska z PBG Basket Poznań brakuje mu do tej bardzo okrągłej liczby tylko sześciu punktów. Wrocław jest gotowy do uczczenia rekordu. W hali Orbita można kupić pamiątkowe koszulki, kibice będą mogli spróbować okolicznościowego tortu, nie zabraknie fajerwerków i confetti.
Jeszcze niedawno to święto wydawało się niemożliwe. 20 stycznia ub. roku Adam Wójcik, wówczas w barwach drugoligowego WKK Wrocław, doznał ciężkiej kontuzji kolana. Wydawało się, że to już koniec kariery. Koszykarz przeszedł artroskopię, lekarze zrekonstruowali zerwane więzadła. Leczenie i rehabilitacja trwały długo, ale wrócił. Odliczanie zaczęło się 16 grudnia w meczu Śląska z Turowem Zgorzelec. Do historycznej bariery brakowało mu wtedy 109 punktów.
- Kontuzje zwykle mnie omijały, ta przytrafiła mi się na sam koniec kariery - mówi „Rz" Adam Wójcik. To mnie tylko zmobilizowało, żeby wykurować się i dograć jeszcze jeden sezon. Tym bardziej, że obiecałem kibicom, że zakończę występy na boisku w barwach Śląska, a w tym roku znów mamy we Wrocławiu ekstraklasę. Przekroczenie dziesięciu tysięcy punktów będzie zwieńczeniem mojej kariery. W końcu po ligowych parkietach biegam już prawie ćwierć wieku.
20 kwietnia Adam Wójcik skończy 42 lata. To jego dwudziesty sezon w polskiej ekstraklasie, w której wywalczył 13 medali, w tym osiem złotych: z Mazowszanką Pruszków (1995), cztery ze Śląskiem Wrocław (1998-2001) i trzy z Prokomem Treflem Sopot (2005-2007)). Jest także mistrzem Belgii ze Spirou Charleroi (1997).
Był pierwszym Polakiem, którego zaproszono na testy do NBA (Los Angeles Clippers, 1993) i pierwszym, który zagrał w prestiżowej Eurolidze. Występował w niej aż w pięciu różnych klubach (Charleroi, Peristeri Ateny, Unicaja Malaga, Śląsk, Prokom Trefl). Z reprezentacją Polski cztery razy (1991, 1997, 2007, 2009) wystąpił w finałach mistrzostw Europy. Nie ma takiego drugiego.