Stawka rewanżowego spotkania jest jeszcze wyższa. Wygrywając w Gdyni, CSKA jako pierwszy z 16 zespołów zapewni sobie prawo gry w ćwierćfinale. Dla Asseco zwycięstwo oznaczałoby milowy krok na drodze do pierwszego w historii polskiej koszykówki awansu do czołowej ósemki Euroligi.

Drużyna z Moskwy wygrała dziesięć ostatnich spotkań w Eurolidze. Jej czołowy strzelec Trajan Langdon w każdym z nich zdobywał co najmniej 13 punktów. Ramunas Siskauskas jest najskuteczniejszym graczem rozgrywek w rzutach za trzy punkty (56,5 procent). Wszechstronnością imponuje Wiktor Chriapa mający za sobą trzy i pół sezonu gry w NBA (Portland Trail Blazers, Chicago Bulls), a środkowy Sasza Kaun przeciwko Prokomowi rozegrał swój najlepszy mecz w karierze – zdobył 18 pkt (6/7 z gry), miał dziesięć zbiórek i pięć bloków.

Ale Asseco Prokom też ma swoje atuty. Na własnym parkiecie nie przegrał w Eurolidze od 11 listopada (65:75 z broniącym tytułu Panathinaikosem Ateny), pokonując m.in. tak silne zespoły jak Real Madryt i Chimki Moskwa. Qyntel Woods (średnio 16,5 pkt w meczu) i David Logan (15,6), zajmujący drugie i czwarte miejsce w klasyfikacji strzelców, potrafią sprawić kłopot nawet najlepszej obronie.

Jednak pytanie, czy można wygrać z CSKA, pozostanie zasadne tylko pod warunkiem dobrej gry całej drużyny i pełnej koncentracji przez 40 minut, której zabrakło niektórym graczom w Moskwie.

– Musimy zagrać zespołowo - mówi „Rz“ trener Asseco Tomas Pacesas. Każdy zawodnik wchodzący na parkiet ma dać drużynie wszystkie swoje umiejętności i siły. Gramy z jednym z najlepszych europejskich zespołów, ale na własnym parkiecie w Gdyni pokazaliśmy już, że potrafimy pokonać takie gwiazdorskie teamy. Mam nadzieję, że i tym razem, przy pełnym zaangażowaniu zawodników i z pomocą naszej publiczności, to się uda. Jednego jestem pewny: walki moich zawodników do upadłego.