Nieoczekiwane zwycięstwo w Vitorii

W siódmej kolejce Euroligi Asseco Prokom sensacyjnie wygrał na wyjeździe z mistrzem Hiszpanii Caja Laboral Vitoria 81:75 i wciąż ma szanse awansu do czołowej szesnastki rozgrywek

Publikacja: 02.12.2010 03:35

Każda zła seria kiedyś się kończy. Po siedmiu porażkach z zespołem z Vitorii koszykarze Prokomu w końcu zdobyli baskijską twierdzę. Przed tym spotkaniem Asseco Prokom przegrał siedem kolejnych spotkań wyjazdowych w Eurolidze. Ostatnią wygraną odnotował 3 lutego br. w Maladze z Unicają w fazie Top 16 poprzedniego sezonu, co otworzyło mu drogę do ćwierćfinału tych rozgrywek – największego sukcesu w historii klubu. Teraz zwycięstwo nad innym czołowym hiszpańskim zespołem podtrzymuje szanse na awans do fazy Top 16.

Przed tym spotkaniem Caja Laboral poniosła cztery kolejne porażki, co jeszcze nie zdarzyło jej się w nowej formule tych rozgrywek. – Nie możemy sobie pozwolić na kolejną przegraną – mówił przed meczem brazylijski rozgrywający gospodarzy Marcelinho Huertas. Musimy wygrać – nieważne w jaki sposób. Kolejnej szansy już nie dostaniemy.

Nie wygrali, niechlubny rekord jest jeszcze gorszy. W obecności 9 tysięcy widzów drużyna z Polski pokazała w hali Fernando Bruesa Arena, że jest lepsza.

Bo Asseco Prokom od kilku dni jest zupełnie inną drużyną. Rozwiązanie kontraktu z rozgrywającym Bobbym Brownem okazało się strzałem w dziesiątkę. Jakość gry bardzo się poprawiła.

W poczynaniach zespołu trenera Tomasa Pacesasa w Vitorii zwracał uwagę spokój, kontrolowane tempo, brak chaosu w grze (na ile to było możliwe w pojedynku z tak wymagającym rywalem) i żelazna konsekwencja. W pierwszej kwarcie koszykarze z Gdyni mieli cztery asysty, a tylko trzy straty, co onacza inny styl gry niż dotychczas. Od początku meczu trwała wyrównana walka. Po stronie gości sygnał do dobrej gry środkowych dał Adam Łapeta, który wyszedł tym razem w pierwszej piątce. Zdobył pięć punktów, zebrał kilka piłek z tablic. Pokazał, że gra pod koszem to tego dnia ważny element taktyki trenera Pacesasa. Caja Laboral ma na tej pozycji tylko jednego wartościowego zawodnika – Stanko Baraca, zbierającego zresztą ostatnio bardzo dobre recezje, więc aktywność w tej strefie, prowokująca rywala do fauli, była słusznym założeniem. Barac znów zagrał bardzo dobrze, ustrzegł się nadmiaru przewinień: zdobył w całym meczu 25 punktów, ale miał tylko 5 zbiórek.

Dzieło Łapety kontynuował Ratko Varda, jak zwykle silny punkt zespołu. Serb zdobył do przerwy 11 punktów, trafiając m.in. za trzy punkty w ostatniej sekundzie akcji. Było to na początku drugiej kwarty, gdy gdynianie odrabiali największą do przerwy sześciopunktową stratę (20:26). Za chwilę, po dwóch akcjach w ataku Jana-Hendrika Jagli (rzut z dystansu i dobitka po zbiórce pod koszem niecelnego rzutu Filipa Widenowa) to oni prowadzili 32:30. W ostatnich minutach przed przerwą jednak to rywale grali dokładniej i skuteczniej, wychodząc na pięciopunktowe prowadzenie (39:24). W ostatniej akcji przed zejściem do szatni miał szansę zmniejszyć straty Daniel Ewing, ale piłka po jego rzucie odbiła się od obręczy.

Druga połowa zaczęła się źle dla gości, którzy po kilku akcjach Caja Laboral przegrywali już 34:45, ale nie załamali się i bardzo szybko odrobili stratę. To znamionuje charakter. Dobra obrona i dokładna gra w ataku dały im prowadzenie jeszcze w tej kwarcie, po kolejnych akcjach Ronniego Burrella (49:47). Gospodarze jeszcze zdołali odpowiedzieć – prowadzili 56:52 po drugim celnym rzucie Davida Logana, będącego cieniem zawodnika, który decydował o sukcesach Prokomu w ostatnich latach. Pod koniec trzeciej kwarty Daniel Ewing akcją 2+1 zmniejszył straty do jednego punktu (56:55), a czwarta kwarta należała już do gości. Już w pierwszej akcji efektowna dobitka J.R. Giddensa dała im prowadzenie, którego nie oddali już do końca, grając z poświęceniem w obronie i konsekwentnie w ataku. Na 2.58 min, przed końcem spotkania po dwóch celnych wolnych Mike’a Wilksa było już nawet 75:65. Gospodarze nie rezygnowali, więc heroiczna pełna dramatów walka trwała do samego końca. Rywale kryli na całym boisku, utrudniali wyprowadzanie piłki, zmniejszyli straty do 73:77 na 71 sekund przed końcem, ale mistrzowie Polski nie pozwolili sobie odebrać zwycięstwa. 81-punktowy dorobek Asseco Prokomu, najwyższy w Eurolidze w tym sezonie, ustalił Ratko Varda rzutami wolnymi na 13 sekund przed końcem. Szkoda tylko, że w ostatniej akcji punkty dla Vitorii zdobył Barac, co oznacza, że nie udało się w pełni zrewanżować na porażkę w Gdyni (73:80). Te małe punkciki mogą być bardzo ważne przy obliczaniu końcowej tabeli grupy A i wyłanianiu czterech awansujących zespołów. Z taką grą jak w Vitorii Asseco Prokom jest jednak w stanie wygrać wszystkie swoje pozostałe mecze, a wówczas taka arytmetyka nie będzie potrzebna. [i]- Marek Cegliński z Vitorii[/i]

[ramka][srodtytul]Opinia[/srodtytul] [b]Tomas Pacesas, trener Asseco Prokom [/b] To wielka rzecz wygrać w mistrzem HIszpanii i aktualnym liderem ligi na jego boisku. Dziś pokazaliśmy, że jesteśmy prawadziwą drużyną. Za to, co dzisiaj zagraliśmy w obronie należą się wielkie gratulacje dla każdego z zawodników, który był dzisiaj na parkiecie. Mam nadzieję, że teraz utrzymamy tę passę. Wracamy do gry, liczymy się w walce o awans do fazy Top 16 i to jest najważniejsze. Ten mecz jeszcze raz pokazał, jak silna jest nasza grupa. Caja Laboral potrafi wygrać u siebie z Maccabi 30 punktami, my przegrywamy w Izraelu 40, a wygrywamy w Vitorii, mimo że przegraliśmy u siebie. Tu nie ma faworytów. Szkoda, że tak niefortunnie ułożyła nam się pierwsza runda. Możemy żałować, że nie wygraliśmy dzisiaj ośmioma punktami, a także zbyt niskiego zwycięstwa w meczu z Chimkami. Ale cieszymy się z tego, że zrobiliśmy olbrzymi krok do przodu. Myślę, że ci zawodnicy, którzy pozostali w zespole zrozumieli, że ta filozofia gry, którą staram się im wpajać, a którą pokazaliśmy dzisiaj, przynosi oczekiwane efekty.[/ramka]

[ramka]• Caja Laboral Vitoria – Asseco Prokom Gdynia 75:81 (24:20, 15:14, 17:21, 19:26).[/ramka]

Każda zła seria kiedyś się kończy. Po siedmiu porażkach z zespołem z Vitorii koszykarze Prokomu w końcu zdobyli baskijską twierdzę. Przed tym spotkaniem Asseco Prokom przegrał siedem kolejnych spotkań wyjazdowych w Eurolidze. Ostatnią wygraną odnotował 3 lutego br. w Maladze z Unicają w fazie Top 16 poprzedniego sezonu, co otworzyło mu drogę do ćwierćfinału tych rozgrywek – największego sukcesu w historii klubu. Teraz zwycięstwo nad innym czołowym hiszpańskim zespołem podtrzymuje szanse na awans do fazy Top 16.

Pozostało 91% artykułu
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Koszykówka
Wybory w PZKosz. Czas wymazać białe plamy
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Koszykówka
Nie żyje Dikembe Mutombo. Kochali go wszyscy
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni