Każda zła seria kiedyś się kończy. Po siedmiu porażkach z zespołem z Vitorii koszykarze Prokomu w końcu zdobyli baskijską twierdzę. Przed tym spotkaniem Asseco Prokom przegrał siedem kolejnych spotkań wyjazdowych w Eurolidze. Ostatnią wygraną odnotował 3 lutego br. w Maladze z Unicają w fazie Top 16 poprzedniego sezonu, co otworzyło mu drogę do ćwierćfinału tych rozgrywek – największego sukcesu w historii klubu. Teraz zwycięstwo nad innym czołowym hiszpańskim zespołem podtrzymuje szanse na awans do fazy Top 16.
Przed tym spotkaniem Caja Laboral poniosła cztery kolejne porażki, co jeszcze nie zdarzyło jej się w nowej formule tych rozgrywek. – Nie możemy sobie pozwolić na kolejną przegraną – mówił przed meczem brazylijski rozgrywający gospodarzy Marcelinho Huertas. Musimy wygrać – nieważne w jaki sposób. Kolejnej szansy już nie dostaniemy.
Nie wygrali, niechlubny rekord jest jeszcze gorszy. W obecności 9 tysięcy widzów drużyna z Polski pokazała w hali Fernando Bruesa Arena, że jest lepsza.
Bo Asseco Prokom od kilku dni jest zupełnie inną drużyną. Rozwiązanie kontraktu z rozgrywającym Bobbym Brownem okazało się strzałem w dziesiątkę. Jakość gry bardzo się poprawiła.
W poczynaniach zespołu trenera Tomasa Pacesasa w Vitorii zwracał uwagę spokój, kontrolowane tempo, brak chaosu w grze (na ile to było możliwe w pojedynku z tak wymagającym rywalem) i żelazna konsekwencja. W pierwszej kwarcie koszykarze z Gdyni mieli cztery asysty, a tylko trzy straty, co onacza inny styl gry niż dotychczas. Od początku meczu trwała wyrównana walka. Po stronie gości sygnał do dobrej gry środkowych dał Adam Łapeta, który wyszedł tym razem w pierwszej piątce. Zdobył pięć punktów, zebrał kilka piłek z tablic. Pokazał, że gra pod koszem to tego dnia ważny element taktyki trenera Pacesasa. Caja Laboral ma na tej pozycji tylko jednego wartościowego zawodnika – Stanko Baraca, zbierającego zresztą ostatnio bardzo dobre recezje, więc aktywność w tej strefie, prowokująca rywala do fauli, była słusznym założeniem. Barac znów zagrał bardzo dobrze, ustrzegł się nadmiaru przewinień: zdobył w całym meczu 25 punktów, ale miał tylko 5 zbiórek.