Wygrywały drużyny z czołowej czwórki, ale tylko najwyżej rozstawiony Asseco Prokom nie miał żadnych problemów z pokonaniem w Gdyni AZS Koszalin.
W niedawnym meczu tych drużyn w sezonie zasadniczym obrońcy tytułu zwyciężyli 105:85, jedyny raz w rozgrywkach przekraczając 100 punktów. Teraz uczynili to po raz drugi, wygrywając 104:78, i trafiając aż 14 razy (klubowy rekord sezonu) za trzy punkty. Zespół z Koszalina to przede wszystkim atak. Zdobywa najwięcej punktów w lidze (średnio 84), ale też najwięcej ich traci (88). Drużyna Asseco nie ma nic przeciwko wymianie atutów w ofensywie. Tylko w pierwszej kwarcie rywale, grający bez kontuzjowanego lidera, najlepiej podającego w lidze Igora Milicicia, byli lepsi w rzutach z dystansu (4/7 za trzy wobec 2/8 Prokomu) i prowadzili aż do 10. minuty. Od tego momentu inicjatywę przejęli gospodarze, stale powiększając przewagę. Na ostatnie sześć minut na parkiet wyszedł gwiazdor Asseco Qyntel Woods, który zdobył sześć punktów (3/3 za dwa, 0/1 za trzy) i miał trzy asysty, grał jednak ostrożnie i wyraźnie unikał podkoszowego tłoku.
Polpharma ostatni raz przegrała w Słupsku jesienią 2006 roku. W piątek koszykarze Energi, grający bez najlepszego strzelca Camerona Bennermana (uraz kolana), przerwali czarną serię po bardzo emocjonującej końcówce. Goście popełnili w tym meczu aż 18 strat, a mimo to zwycięstwo ważyło się do ostatnich sekund. Przesądził o nim Wojciech Szawarski, trafiając z bardzo trudnej pozycji za trzy punkty w ostatniej sekundzie akcji. Do końca pozostawały 33 sekundy, gospodarze prowadzili 82:75 i już nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa.
PGE Turów Zgorzelec i PBG Basket Poznań potrzebowały aż trzech dogrywek, by rozstrzygnąć swoje dwa spotkania w sezonie zasadniczym. Teraz też w Zgorzelcu były wielkie emocje, przez trzy kwarty bliżej zwycięstwa byli goście, ale ostatnie dziesięć minut wygrane 24:13 dały zwycięstwo drużynie trenera Jacka Winnickiego 72:66.
Najbliżej zwycięstwa na wyjeździe był wicemistrz Polski Anwil Włocławek. Ostatecznie przegrał w Sopocie z Treflem 78:84, ale sopocianie długo nie potrafili znaleźć sposobu na włocławian. O ich sukcesie zadecydowała czwarta kwarta, wygrana 27:22. Po siedmiu minutach ostatniej części Trefl miał na koncie 15 punktów, a Anwil tylko dwa i gospodarze prowadzili nawet 72:58.