Porażka Phoenix Suns w Nowym Orleanie

Koszykarze Phoenix przegrali na wyjeździe New Orleans Hornets 97:109. Marcin Gortat zdobył 17 punktów i miał 6 zbiórek

Publikacja: 09.04.2011 08:20

Porażka Phoenix Suns w Nowym Orleanie

Foto: AFP

Był to czwarty w tym sezonie mecz Phoenix przeciwko New Orleans Hornets i trzecia porażka. We wszystkich grał Marcin Gortat, który przyszedł do zespołu z Arizony w drugiej połowie grudnia. Dwa z nich pamiętamy bardzo dobrze. Wygrany 104:102 na własnym parkiecie 30 stycznia, gdy Polak był królem wieczoru w US Airways Center (w 24 minuty zdobył 25 punktów, ustanawiając swój rekord kariery, i miał 11 zbiórek); i ten niedawny z 25 marca, także w Phoenix, gdy w przypadkowym zderzeniu ze Steve'em Nashem złamał nos w trzeciej kwarcie i nie mógł dokończyć spotkania. Zdążył zdobyć 18 punktów i zebrać z tablic 10 piłek, ale zabrakło go na boisku w decydującym momentach, gdy rywale przesądzali o swoim zwycięstwie 106:100.

W piątkowym meczu w zespole Suns nie było Nasha, lidera klasyfikacji asyst w całej NBA, Gortatowi zabrakło czterech zbiórek do 24. w sezonie double-double, a drużynie, pozbawionej szans awansu do play-off, zabrakło determinacji i skuteczności (50 procent celności rzutów z gry wobec 55,6 procent rywali).

Gortat grał 28.43 minuty, był drugim strzelcem zespołu po Jaredzie Dudleyu (18 pkt), trafił 6 z 9 rzutów z gry i wszystkie pięć wolnych, miał jedną zbiórkę w ataku i pięć w obronie, asystę, blok, dwie straty i dwa faule. Raz został zablokowany przez Carla Landry'ego.

Początek był całkiem udany dla graczy Phoenix. Pierwsze punkty, jak w trzech poprzednich spotkaniach, zdobył dla nich Gortat, który już ósmy kolejny mecz rozpoczynał w wyjściowym składzie Suns. Polak trafił spod kosza po podaniu od Aarona Brooksa, a że był faulowany przez Emekę Okafora, dorzucił jeszcze jeden punkt z rzutu wolnego, a potem kolejne dwa w połowie kwarty, dające drużynie prowadzenie 22:11. Zaraz jednak popełnił drugi faul na Okaforze i musiał usiąść na ławce. Hornets zabrali się do odrabiania strat i po rzucie Chrisa Paula w ostatniej sekundzie kwarty wyszli na pierwsze w meczu prowadzenie 31:30.

Od tego momentu już kontrolowali wynik, z czasem powiększając przewagę.

Rewelacyjnie w zespole gospodarzy grali Landry, który trafił pierwsze siedem swoich rzutów z gry, oraz rezerwowy Willie Green, który nie mylił się przez ponad 43 minuty spotkania. Gdy na 5.12 minuty przed jego zakończeniem trafił swój 12. kolejny rzut z gry, Hornets prowadzili już 107:88. Od tego momentu gracze New Orleans zdobyli tylko dwa punkty. Pięć kolejnych prób spudłował Green, który i tak kończył mecz z rekordowym w sezonie dorobkiem 31 punktów. Zwycięstwo Hornets było niezagrożone, więc na ostatnie 62 sekundy na parkiecie w ich zespole mógł się pojawić Patrick Ewing junior, 26-letni syn byłego gwiazdora New York Knicks, a obecnie trenera w Orlando Magic. W ostatnich pięciu minutach, również po zbiórce w ataku i dobitce Gortata, Suns tylko zmniejszyli straty. Polak zakończył mecz ze wskaźnikiem +13, co oznacza, że te fragmenty spotkania, w których przebywał na parkiecie, jego zespół wygrał taką właśnie różnicą. Całe zło w drużynie działo się pod jego nieobecność.

Suns mają teraz bilans 38 zwycięstw - 41 porażek i zajmują 10. miejsce w Konferencji Zachodniej.

W nocy z niedzieli na poniedziałek zagrają piąty kolejny, a ostatni w sezonie mecz na wyjeździe - z Dallas Mavericks (54-25), trzecim zespołem na Zachodzie.

New Orleans Hornets - Phoenix Suns 109:97 (31:30, 28:23, 26:26, 24:18)

Phoenix: J. Dudley 18, 7 zb., M. Gortat 17, 6 zb., 1 as., 1 bl., 2 str., G. Hill 15, A. Brooks 9, 9 as., C. Frye 9, 7 zb. oraz V. Carter 14, Z. Dowdell 9, J. Chilldress 4, G. Siler 2, R. Lopez 0, H. Warrick 0. Najwięcej dla Hornets: W. Green 31, T. Ariza 21, C. Landry 17, E. Okafor 10.

 

 

Był to czwarty w tym sezonie mecz Phoenix przeciwko New Orleans Hornets i trzecia porażka. We wszystkich grał Marcin Gortat, który przyszedł do zespołu z Arizony w drugiej połowie grudnia. Dwa z nich pamiętamy bardzo dobrze. Wygrany 104:102 na własnym parkiecie 30 stycznia, gdy Polak był królem wieczoru w US Airways Center (w 24 minuty zdobył 25 punktów, ustanawiając swój rekord kariery, i miał 11 zbiórek); i ten niedawny z 25 marca, także w Phoenix, gdy w przypadkowym zderzeniu ze Steve'em Nashem złamał nos w trzeciej kwarcie i nie mógł dokończyć spotkania. Zdążył zdobyć 18 punktów i zebrać z tablic 10 piłek, ale zabrakło go na boisku w decydującym momentach, gdy rywale przesądzali o swoim zwycięstwie 106:100.

Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Koszykówka
Wybory w PZKosz. Czas wymazać białe plamy
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Koszykówka
Nie żyje Dikembe Mutombo. Kochali go wszyscy
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni