Trójmiejskie derby wzbudzają olbrzymie emocje, od kiedy obydwa zespoły występują obok siebie w ekstraklasie. W poprzednim sezonie na meczu w Ergo Arenie w Sopocie padł krajowy rekord frekwencji w sportach halowych - 10015 widzów. W siedmiu dotychczas rozegranych spotkaniach górą była drużyna z Gdyni, ale wszystkie były bardzo zacięte, dwa kończyły i dogrywką, a największa różnica wyniosła 11 punktów.
Dlatego wysokie, ósme już zwycięstwo Prokomu jest zaskoczeniem, bo to lider Trefl miał w sobotę przerwać serię porażek z sąsiadem w terenie i w tabeli. Drużyna trenera Karlisa Muiznieksa została jednak kompletnie zaskoczona przez agresywną obronę, szybkie kontrataki, intensywną grę na każdym metrze boiska i skuteczne rzuty z dystansu (13/27 za trzy punkty) graczy z Gdyni. 61 punktów Trefla to najniższy dorobek zespołu w tym sezonie.
– Prokom nas rozpracował - przyznał skrzydłowy Trefla Adam Waczyński. Mocno pilnowani liderzy jego zespołu Łukasz Koszarek i Filip Dylewicz zdobyli zaledwie po cztery punkty. W drużynie rywali czołowi strzelcy zrobili, co do nich należało: Donatas Motiejunas uzyskał 24 punkty, Przemysław Zamojski - 19, trafiając sześć z ośmiu rzutów z gry i wszystkie pięć wolnych.
Przed tygodniem broniący tytułu Asseco Prokom wygrał w Zgorzelcu trzydziestoma punktami z wicemistrzem PGE Turowem. Teraz wysoko pokonał innego kandytata do tytułu, przypominając, że wciąż jest najpoważniejszym pretendentem do złota. Zwłaszcza, że właśnie pozyskał z rozpadającej się AZS Politechniki Warszawskiej Mateusza Ponitkę, jednego z najbardziej utalentowanych młodych polskich koszykarzy.
Po czterech porażkach w drugiej fazie wygrał wreszcie Turów. Drużyna wzmocniona m.in. młodym środkowym z PBG Basket Poznań Damianem Kuligiem (15 pkt - 6/9 z gry i 7 zbiórek w debiucie) wygrała we Włoclawku z Anwilem 83:72.