[b]Rz: Co decyduje o sukcesie, gdy siły najlepszych zawodniczek są mniej więcej wyrównane, tak jak w tym biegu?[/b]
Justyna Kowalczyk: Głowa i narty. Na sprzęt narzekać nie mam prawa. Wszystko było tak, jak trzeba. Myślę, że moje narty jechały nie gorzej niż narty Saarinen i Longi. Może nieco zawiodła głowa. W pierwszej fazie niepotrzebnie byłam zdenerwowana i usztywniona. Presja sukcesu po ostatnich zwycięstwach na tym dystansie była ogromna. Doping polskich kibiców też mnie trochę spętał. Dopiero jak zbiegłam na dół, trochę się wyluzowałam.
[b]Trener Wierietielny chwalił trasę, mówił, że była taka, jakie pani lubi...[/b]
Faktycznie, była trudna i selektywna. Sporo podbiegów i na szczęście niezbyt trudne zjazdy. Szybkie, wymagające koncentracji, ale dość łagodne. Ale jak widać, nie tylko ja lubię biegać w takich warunkach.
[b]Przed mistrzostwami mówiła pani, że Saarinen zrobi wszystko, by zrewanżować się za ostatnie porażki. I tak się stało...[/b]