Po pierwsze, trasy tutaj nie są dla mnie. Po drugie, finał PŚ był przede wszystkim krokiem łyżwowym, a ja jestem mocna w klasyku. I po trzecie, system punktacji w finale PŚ upośledza sprinterki. Gdyby punkty były przyznawane tak jak w poprzednim sezonie, i dostałabym za sprint w Sztokholmie 100 pkt, myślę, że wyjeżdżałabym z Falun z wielką kulą.
W dzisiejszych biegach narciarskich trzeba wybierać. Albo jesteś sprinterem, albo ścigasz się na dystansach. Trudno być mocnym w obu. Ja wybrałam sprint, ale staram się też pracować jak najwięcej nad krokiem łyżwowym i startami na dystansach. Dlatego zwycięstwo na 30 km w Trondheim będzie jednym z najpiękniejszych wspomnień tego sezonu.
Justyna postawiła na dystanse i przy tym systemie punktacji to okazał się dobry strzał. W innym to ja bym wygrała. Ale Justynę wyściskałam za metą serdecznie, i szczerze się cieszę z jej sukcesów. Mam dla niej wiele szacunku. Wszystkie już padałyśmy w ostatnich tygodniach, a ona ciągle była taka mocna. Chwilami nie mogłam uwierzyć, że to jest w ogóle możliwe. Przegrałam, ale drugie miejsce to też mój sukces, zaczęliśmy świętować tuż za metą. Ciąg dalszy nastąpi. A w następnym sezonie to ja będę pierwsza.