Latanie na skoczni Kulm miało trzech bohaterów: pierwszy konkurs wygrał Kasai, drugi Prevc, w obu na podium był jeszcze Gregor Schlierenzauer. Polacy wciąż nieco w tle: Kamil Stoch 6. i 9., w pierwszej dziesiątce był jeszcze Maciej Kot. Pozostali z szóstki, prócz Dawida Kubackiego, zdobyli trochę punktów Pucharu Świata.
Lotów tej zimy jest niewiele. W PŚ to już wszystkie, będą jeszcze po igrzyskach mistrzostwa świata w Harrachovie (ale bez wpływu na klasyfikację pucharową), finał sezonu, choć w Planicy, odbędzie się na skoczni dużej (HS 139), nie na sławnej Velikance.
Konkursy na skoczni Kulm w Tauplitz/Bad Mitterndorf były zatem walką o pierwszą małą Kryształową Kulę sezonu, zdobył ją Prevc, drugi w sobotę, pierwszy w niedzielę. Słoweniec ma 21 lat, w końcu wygrał zawody PŚ, trochę mu się należało, bo dobrą formę ma już od Turnieju Czterech Skoczni, ale tam zawsze ktoś podbierał mu zwycięstwo.
Najwięcej braw otrzymał jednak Noriaki Kasai, który został najstarszym zwycięzcą zawodów pucharowych. Taki sukces w wieku 41 lat i 7 miesięcy to osiągnięcie, które poprawić może chyba tylko on sam. Przy okazji zauważono, że od pierwszego sukcesu Japończyka minęły 22 lata, niektórych jego obecnych rywali nie było wtedy na świecie. W obu konkursach latał najdalej, w niedzielę tylko on przekroczył granicę 200 m, z tych prób cieszyła się austriacka publiczność, trenerzy wszystkich ekip, a główni rywale kłaniali się w pas.
Polacy latali tak, jak skaczą od kilku tygodni – jako drużyna wciąż się liczą, lecz zwycięski nastrój przygasł. Kamil Stoch zarabiał na swe miejsca w pierwszej dziesiątce raczej dobrym stylem lotów i przelicznikami za niekorzystny wiatr niż efektownymi odległościami. Koledzy go za mocno nie wspierali, choć w niedzielę po pierwszej serii lider polskiej drużyny został wyprzedzony przez Macieja Kota i Klemensa Murańkę, ale odrobił stratę, gdyż latanie z podmuchami w plecy to jest duża umiejętność Stocha.