Ministerstwo spraw zagranicznych Ukrainy potwierdziło, że obywatel tego kraju próbował zmusić załogę samolotu lecącego z Charkowa do Stambułu do zawrócenia do Soczi.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) podała chwilę później, że sprawca alarmu bombowego w samolocie był pod silnym wpływem alkoholu i nie miał przy sobie żadnej broni ani materiałów wybuchowych.
- Samolot rejsowy Charków-Stambuł wylądował awaryjnie na lotnisku w Stambule w związku z incydentem, do którego doszło na jego pokładzie. Według wstępnych informacji władz tureckich obywatel Ukrainy próbował zmusić załogę do skierowania samolotu do Soczi - oświadczył rzecznik ukraińskiej dyplomacji Jewhen Perebyjnis cytowany przez agencję "Interfax-Ukraina".
Według informacji MSZ w związku z incydentem załoga samolotu przesłała sygnał SOS, jednak udało się jej bezpiecznie wylądować na lotnisku w Stambule. Na pokładzie maszyny znajdowało się 110 pasażerów.
SBU przekazała następnie, że pasażer, który wywołał alarm, był pijany i bardzo się awanturował. - Obywatel Ukrainy urodzony w 1969 r., pasażer rejsu Charków-Stambuł, będąc pod silnym wpływem alkoholu próbował dostać się do kabiny pilotów, wykrzykując przy tym "Lecimy do Soczi!" - oświadczono w służbie prasowej SBU.