Program podawał, że medale za konkurs na średniej skoczni zostaną wręczone o 20.22, czyli 17.22 czasu polskiego. Po biatlonistkach, które były najlepsze w sprincie na 7,5 km. Miejsce: Olympic Plaza, czyli kawał betonowo-asfaltowej przestrzeni między stadionem i halą do jazdy szybkiej na lodzie, czyli Adler Areny.
Na środku scena, ogromne metalowe, półkoliste rusztowanie pokryte białą materią, trzy wielgachne ekrany telewizyjne i małe, białe podium. Naprzeciwko płonący znicz, nieco dalej migający kolorami dach stadionu, bliżej trybuna dla fotoreporterów, więc trzask migawek nie ustawał.
Widzów nie było wielu, ale gdy usłyszeliśmy nazwisko Polaka, krzyk się podniósł. Z frekwencją na Olympic Plaza pod wieczór raczej nie będzie łatwo, bo płotki i siatki przeszkadzają w szybkim dotarciu do celu, a kontrole identyfikatorów, choć sprawne, jednak hamują, a może też zniechęcają mniej zainteresowanych.
Dziennikarze mogą tam dojść z centrum prasowego, to kwadrans spokojnym marszem (o ile człowiek nie zagapi się na świecące dachy i fasady hal olimpijskich wokół). Autobusem nr 1 (trasa okrężna po wszystkich obiektach Parku Olimpijskiego) chyba jedzie się dłużej, bo zwykle kwadrans trzeba nań czekać.
Wyszli punktualnie, z przodu rosyjskie hostessy w półkożuszkach i na wysokich obcasach, to taki lokalny sznyt. Za nimi trzej bohaterowie niedzielnego konkursu. Choć program nie obiecywał wiele, a czas gonił, bo ceremonie są, co tu kryć, taśmowe, wzruszyliśmy się i byliśmy dumni.