Pierwsza dama Słowenii

Tina Maze dwukrotną mistrzynią olimpijską. Do złota w zjeździe dołożyła triumf w slalomie gigancie.

Publikacja: 18.02.2014 22:01

Przed tygodniem w królewskiej konkurencji tytuł musiała dzielić ze Szwajcarką Dominique Gisin. Wczoraj już całą radość miała dla siebie, choć walka o złoto znów była niezwykle wyrównana.

Po pierwszym przejeździe Maze minimalnie wyprzedzała Jessikę Lindell-Vikerby i Nadię Fanchini. Drugi gorzej pojechały wszystkie. Słowenka uzyskała dopiero jedenasty czas, ale to wystarczyło do złota. Szwedka i Włoszka miały mniej szczęścia – ich miejsca na podium zajęły Austriaczka Anna Fenninger i Niemka Viktoria Rebensburg.

Maze znów promienieje szczęściem i pewnością siebie. Jak w poprzednim sezonie Pucharu Świata, kiedy zwyciężała w jedenastu startach, stając na podium rekordowe 24 razy. To dało jej triumf w klasyfikacji generalnej i wejście do ekskluzywnego klubu zawodniczek, które wygrywały zawody pucharowe w pięciu konkurencjach. Przed nią dokonały tego tylko: Niemka Petra Kronberger, Szwedki Pernilla Wiberg i Anja Paerson, Chorwatka Janica Kostelić i Amerykanka Lindsay Vonn.

Do niedawna Słowenka ustępowała im tylko w jednym – w jej dorobku nie było olimpijskiego złota. Niewiele brakowało przed czterema laty w Vancouver, bo slalom gigant i supergigant Maze kończyła ze srebrem. Przed Soczi miała jednak powody do niepokoju. Długo szukała formy, w styczniu zmieniła trenera.

„Chcę być historią, którą opowiadają przez lata" – powtarza Tina Maze

– Wcześniej brakowało mi motywacji – tłumaczyła po drugim triumfie. W ten sposób nie tylko nie da się wygrywać, ale ciężko zasłużyć na miejsce w czołówce. Całą pasję zostawiłam na igrzyska i teraz spełniam swoje olimpijskie sny.

„Chcę być historią, którą opowiadają przez lata" – śpiewa Maze na wydanym w 2012 roku singlu „My way is my decision". To ma już pewne jak w banku. W Słowenii jest bohaterką narodową. Po Vancouver była najbardziej utytułowaną zawodniczką zimowych igrzysk, trzy lata temu została pierwszą alpejską mistrzynią świata z tego kraju, w marcu pierwsza zdobyła Puchar Świata. Po tym ostatnim sukcesie z rąk prezydenta Boruta Pahora otrzymała wysokie odznaczenie państwowe.

– Kolejne generacje naszych narciarzy będą musiały się mierzyć z jej legendą i osiągnięciami, które wyniosły słoweńskie i światowe narciarstwo na zupełnie nowy poziom – mówił Pahor.

Teraz rodacy muszą szykować kolejne huczne powitanie. A przecież na dwóch tytułach olimpijskich nie musi się skończyć. Przed alpejkami jeszcze piątkowa rywalizacja w slalomie. Maze ma w dorobku zwycięstwa w tej konkurencji, na niższych stopniach podium też w przeszłości stawała. Faworytką będzie jednak Mikaela Shiffrin, młodziutka Amerykanka, która w tym sezonie wygrała połowę slalomów rozgrywanych w ramach Pucharu Świata.

Przed tygodniem w królewskiej konkurencji tytuł musiała dzielić ze Szwajcarką Dominique Gisin. Wczoraj już całą radość miała dla siebie, choć walka o złoto znów była niezwykle wyrównana.

Po pierwszym przejeździe Maze minimalnie wyprzedzała Jessikę Lindell-Vikerby i Nadię Fanchini. Drugi gorzej pojechały wszystkie. Słowenka uzyskała dopiero jedenasty czas, ale to wystarczyło do złota. Szwedka i Włoszka miały mniej szczęścia – ich miejsca na podium zajęły Austriaczka Anna Fenninger i Niemka Viktoria Rebensburg.

Pozostało 81% artykułu
Inne sporty
Natalia Sidorowicz odniosła życiowy sukces. Czy pójdzie za ciosem?
Inne sporty
Sergij Bezuglij i Mariusz Szałkowski poprowadzą reprezentację
szermierka
Sankcje działają. Aliszer Usmanow nagle rezygnuje
kajakarstwo
Polskie kajakarki mają nowego trenera. Zbigniew Kowalczuk zastąpi Tomasza Kryka
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku