W Falun o Puchar Świata walczyły dwie Norweżki – Marit Bjoergen, która już trzykrotnie zdobywała Kryształową Kulę, oraz Therese Johaug.
Po piątkowym sprincie stylem klasycznym, pierwszej konkurencji finału, wydawało się, że krok do czwartego tytułu zrobiła Bjoergen. Na metę przybiegła pierwsza, a jej rodaczka ukończyła wyścig dopiero na 17. miejscu. Johaug nie lubi krótkich dystansów, ale już w sobotę pokazała, że jeśli Bjoergen myśli o kolejnym triumfie, będzie musiała sporo się natrudzić. W biegu na 10 km stylem klasycznym wyprzedziła swoją bardziej utytułowaną koleżankę o 33,6 s. Jasne było, że zdobywczyni Kryształowej Kuli będzie znana dopiero po niedzielnym biegu pościgowym na 10 km stylem dowolnym.
– Wygrywałam już z Marit, lecz tym razem stawka jest inna. Inna będzie też dramaturgia biegu, ponieważ chodzi tu o zdobycie Kryształowej Kuli, od której jestem o mały krok. Takiej szansy nie mogę stracić i tanio skóry nie sprzedam – mówiła Johaug przed wyścigiem.
W Norwegii bieg pościgowy nazywany jest myśliwskim. Skandynawskie media pisały, że to będzie walka, w której „bezwzględny narciarski potwór" upoluje drobnego uciekającego króliczka. Jednak to króliczek okazał się bardziej bezwzględny. Johaug nie tylko nie dała się dogonić, ale jeszcze powiększyła swoją przewagę. Na metę dotarła 29,2 s przed Bjoergen.
Triumf w Pucharze Świata to największy sukces 26-letniej Norweżki. Justyna Kowalczyk, która po igrzyskach w Soczi zrezygnowała ze startów z powodu kontuzji stopy, została sklasyfikowana na 12. miejscu.