Początek ósmej konkurencji MŚ kazał od razu zachwycać się jazdą Anny Fenninger. Wystartowała jako siódma, gdy na tablicy wyników liderką była Szwedka Jessica Lindell-Vikarby, która o 0,20 s wyprzedzała dumę Słowenii Tinę Maze.
Austriaczka popłynęła między tyczkami, żadnych zachwiań czy spóźnionych skrętów. Na mecie czas o 0,90 s lepszy od Szwedki, w takich zawodach to przewaga ogromna. Po chwili stało się jasne, że nikt nie zbliży się do wyniku 1.08,98. Trenerzy austriaccy mieli powody do podwójnej radości, bo kilkanaście minut później na drugim miejscu pojawiła się Michaela Kirchgasser – 1.09,79.
Grupa pościgowa była liczna, lecz marzyć o złocie, wydawało się zbytnią śmiałością. Srebro, brąz – tak, te różnice były do zniwelowania. Ofiar ambicji i trudności stoku było kilkanaście, wśród nich parę znaczących nazwisk – do mety nie dojechały m. in. brązowa medalistka w zjeździe Szwajcarka Lara Gut i złota medalistka z zawodów drużynowych Austriaczka Eva-Maria Brem.
Broniąca tytułu sprzed dwóch lat Tessa Worley (Francja) była daleko – na 20. miejscu ze stratą 2,40 s do Fenninger. Nadzieja Ameryki, że odżyje Lindsey Vonn nie miała podstaw, alpejka z Vail zajmowała 27. pozycję. Najlepszą z miejscowych była Mikaela Schiffrin – 13.
Jedyna Polka Maryna Gąsienica-Daniel startowała jako 44. w grupie 116 uczestniczek. Trasa była już trochę zryta, przyspieszyć w takich warunkach niełatwo, ale jak na te okoliczności panna Maryna nie wypadła źle – była, wedle numeru – właśnie 44.