„Rz": Długo odpoczywaliście w Val di Fiemme po zwycięstwie w Tour de Ski?
Aleksander Wierietielny:
W ogóle nie odpoczywaliśmy. Od razu po Tourze zaczęliśmy treningi na nartach, byliśmy w siłowni. Do Liberca przyjechaliśmy w czwartek popołudniu i też tego samego wieczoru poszliśmy na siłownię w hotelu. Pracowaliśmy, żeby wszystko odbudować: siłę, wytrzymałość. I jest dobrze.
Trasa sprintu w Libercu (eliminacje w sobotę o 12.15, wyścigi od 14.15, TVP 2, Eurosport) się Justynie podoba, a to najważniejsze. Po starcie jest nieduża górka, potem dość szybki zjazd i na drugiej rundzie zaczyna się jeden podbieg, potem drugi. Razem da to niezły wysiłek. A jedna górka dobrze nam się kojarzy: tam Justyna wyprzedziła Kristin Stoermer Steirę w drodze po złoto mistrzostw świata 2009 na 30 km. Jest na trasie trochę sztucznego śniegu, trochę świeżego, więc trzeba uważać. W jednym miejscu szybko się odjeżdża po zlodowaciałym śniegu, w innym można zaryć nosem w świeży puch.
Sprint stylem klasycznym otwiera mistrzostwa świata w Val di Fiemme, za półtora miesiąca. Liberec to będzie sprinterska próba generalna?