Jeszcze raz Morgenstern

Nic się nie zmienia w Pucharze Świata. Thomas Morgenstern wciąż wygrywa, gonią go Gregor Schlierenzauer i Janne Ahonen, a Adam Małysz zajmuje miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki

Aktualizacja: 15.12.2007 09:54 Publikacja: 15.12.2007 01:43

Jeszcze raz Morgenstern

Foto: AFP

Austriacki mistrz osiągnął stan, o jakim marzy każdy skoczek: siada na belce, odpycha się i niewiele myśląc, pozwala pracować ciału i nartom. Jego piątkowe skoki były tak samo naturalne i swobodne jak wszystkie wcześniejsze, począwszy od Kuusamo. Są jak z jednej sztancy, także pod względem odległości. W piątek do zwycięstwa wystarczyły Morgensternowi dwie próby po 95 m.

Wydawało się, że Austriak będzie wreszcie miał godnego rywala, gdyż po pierwszej serii prowadził wspólnie z Andreasem Kuettlem, ale Szwajcar, nie po raz pierwszy, okazał się mistrzem jednego skoku, po drugim upadł. Drugi był tym razem Schlierenzauer i umocnił podwójną austriacką przewagę w klasyfikacji pucharowej, tym bardziej że Norweg Tom Hilde nie zakwalifikował się do finału.

Adam Małysz narzekał na brak powtarzalności skoków. Słychać w tym narzekaniu tęsknotę za dawnym błyskiem, ale i nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do małyszowej normy. Na razie jednak nie wraca. Skoki mistrza z Wisły (91 i 90 m) wystarczyły na dziewiąte miejsce.

W piątek skakanie na Alpenarena nie było łatwe. Wiatromierze często wskazywały, że podmuchy są zbyt silne. Kwalifikacje miały się rozpocząć o 15, ale po półgodzinnym przesunięciu terminu jury uznało, że nie odbędą się wcale. Do pierwszej serii dopuszczono wszystkich 62 skoczków. Dzięki czwartkowemu awansowi na dziewiąte miejsce w klasyfikacji PŚ Adam Małysz nie musiał zajmować się walką o miejsce w konkursie głównym, ale dla pozostałych Polaków był to miły prezent.

5 konkursów - do tylu zwycięstw wydłużyła się tej zimy zwycięska seria Austriaka Thomasa Morgensterna. W Villach wygrał także po raz szósty i siódmy w karierze

Nie skorzystali z niego. Maciej Kot zaczął od skoku na odległość 81,5 m, po nim Marcin Bachleda uzyskał 83,5, Kamil Stoch o metr dalej. Żaden nie awansował do drugiej serii. Tłumaczenie, że Walter Hofer zatroszczył się o bezpieczeństwo sportowców i próby rozpoczęto z belki nr 4, czyli bardzo nisko, nie wyjaśnia słabości Polaków.

Rękaw koło progu fruwał energicznie, od pierwszych skoków czekanie na chwilę spokoju trwało dłużej, niż chcieli uczestnicy i widzowie. Sceny wchodzenia i schodzenia z belki nie są solą konkursów narciarskich.Seria trwała długo, skoczkowie walczyli bardziej z naturą niż o odległość, dopiero Robert Kranjec wykorzystał podmuchy tak, by skoczyć 90 m. Trochę niepokoju wzbudził upadek Davida Lazzaroniego, lecz winę musiał wziąć na siebie zawodnik – stracił równowagę po wylądowaniu. Do 50. skoczka, którym był Andreas Kuettel, nikt nie poprawił wyniku Słoweńca. Szwajcar zrobił to bardzo efektownie. 97 m – wcześniej takie odległości były zarezerwowane tylko dla Morgensterna.

Skoki ostatniej dziesiątki, jak niemal zawsze, przewróciły klasyfikację. Morgenstern skoczył pięknie, noty za styl dały mu tyle samo punktów co Kuettlowi za skok dłuższy o 2 metry. Trzecie miejsce zajmowali Simon Ammann (93) i Gregor Schlierenzauer (92,5), tracili po 6 punktów do liderów. Następny był rewelacyjny Roman Koudelka, tuż za nim Adam Małysz i Janne Ahonen. Cała trójka uzyskała 91 m.

Przez kilka minut nie było pewne, czy druga seria się odbędzie, ale szybka narada jury przyniosła decyzję, że tak. Emocje rozpoczęły się od skoku Emmanuela Chedala na odległość 95 m. Francuz stanął z nartami w miejscu przeznaczonym dla chwilowych liderów i czekał na zmianę warty. Postał tak kilka minut, aż 94,5 m skoczył Bjoern Einar Romoeren. Po Norwegu znów był przestój, do chwili gdy Andreas Kofler zrobił swoje, 92,5 m plus przewaga z pierwszej serii wystarczyły, by objął prowadzenie.Została dziesiątka. Pierwszy zaatakował Wolfgang Loitzl (93,5 m), po nim liczyliśmy na Małysza, ale skok Polaka okazał się słabszy mimo wydłużenia rozbiegu. Ahonen był znacznie lepszy (94 m), Koudelka nie przestraszył się wielkich rywali i utrzymał czwarte miejsce, potem ładnie poleciał Schlierenzauer (93), wreszcie zobaczyliśmy upadek Kuettla i triumf 21-letniego chłopaka ze Spittal.

Ostatnie sukcesy Morgensterna miały dla niektórych jego rodaków dodatkowy smak. W końcu pierwszym szlifierzem talentu młodego austriackiego skoczka był przed laty Heinz Kuttin, urodzony w Villach były trener polskiej kadry, a wcześniej dyrektor ośrodka skoków Alpenarena. Za plecami Morgensterna wciąż widać uśmiechniętą twarz menedżera Ediego Federera. Przed świętami skoczkowie mają zaplanowane jeszcze dwa konkursy Pucharu Świata – 22 i 23 grudnia (sobota i niedziela) w Engelbergu (Szwajcaria). Oba w świetle dziennym. Po świętach czeka nas wszystkich kolejna tradycja, 56. Turniej Czterech Skoczni.

1. Th. Morgenstern (Austria) 249,5 pkt (95 i 95 m);

2. G. Schlierenzauer (Austria) 243,5 (92,5 i 93);

3. J. Ahonen (Finlandia) 238,5 (91 i 94);

4. R. Koudelka (Czechy) 236,0 (91 i 92,5) i W. Loitzl (Austria) 236,0 (89,5 i 93,5);

6. S. Ammann (Szwajcaria) 232,0 (93 i 88,5);

7. A. Kofler (Austria) 231,5 (88,5 i 92,5);

8. B. E. Romoeren (Norwegia) 231,0 (87,5 i 94,5);

9. A. Małysz (Polska) 230,0 (91 i 90);

10. E. Chedal (Francja) 229,0 (86 i 95);

...

34. K. Stoch (Polska) 100,0 (84,5);

39. M. Bachleda (Polska) 98,0 (83,5);

52. M. Kot (Polska) 92,5 (81,5).

1. Morgenstern 500 pkt;

2. Schlierenzauer 299;

3. Ahonen 244;

4. Loitzl 205;

5. Romoeren 202;

6. T. Hilde (Norwegia) 196;

7. Kofler 168;

8. J. Damjan (Słowenia) 158;

9. Ammann 144;

Austriacki mistrz osiągnął stan, o jakim marzy każdy skoczek: siada na belce, odpycha się i niewiele myśląc, pozwala pracować ciału i nartom. Jego piątkowe skoki były tak samo naturalne i swobodne jak wszystkie wcześniejsze, począwszy od Kuusamo. Są jak z jednej sztancy, także pod względem odległości. W piątek do zwycięstwa wystarczyły Morgensternowi dwie próby po 95 m.

Wydawało się, że Austriak będzie wreszcie miał godnego rywala, gdyż po pierwszej serii prowadził wspólnie z Andreasem Kuettlem, ale Szwajcar, nie po raz pierwszy, okazał się mistrzem jednego skoku, po drugim upadł. Drugi był tym razem Schlierenzauer i umocnił podwójną austriacką przewagę w klasyfikacji pucharowej, tym bardziej że Norweg Tom Hilde nie zakwalifikował się do finału.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Kolarstwo
Michał Kwiatkowski wciąż jeszcze wygrywa
Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę