Mieszkaniec Calgary, syn czeskich emigrantów, startował z numerem 2, trasę przetarł mu sam Hermann Maier. Miał trochę szczęścia, gdy ruszał na zjazd życia, nad trasą Face de Bellevarde świeciło słońce, mgła nad doliną dopiero się zbierała.
Pojechał płynnie, odważnie, nie dał się wybojom i trudnym skrętom. Czas – 2 min, 7,01 s – wydawał się bardzo dobry, ale dopiero kolejne próby pokazały, że nieosiągalny dla nikogo.
Bode Miller zaczął serię tych, którym przeszkodziła pogoda, lecz nie przesadzał z narzekaniem. – Trudno zaakceptować to, że mgła rozdziela medale, ale to jest narciarstwo – mówił.
Najbliżej zwycięzcy był mistrz supergiganta Didier Cuche. Szwajcar był wolniejszy tylko o 0,04 s, na razie jako jedyny ma dwa medale mistrzostw. Trzecie miejsce też dla Szwajcara – Carlo Janki. Były mistrz świata Michael Walchhofer jechał dwa razy. Za pierwszym został wypuszczony za wcześnie, na trasie byli jeszcze pracownicy techniczni. Powtórka była lepsza, sił starczyło na dziewiąte miejsce.
Zjazd kobiet przeniesiono na poniedziałek. W niedzielę padał śnieg, wiało, trasa stała się zbyt niebezpieczna. Odwołano także treningi zjazdu do superkombinacji mężczyzn, która także ma się odbyć dziś. Do tej konkurencji zgłosił się jedyny Polak Maciej Bydliński. Ze zjazdu otwartego zrezygnował, raczej słusznie.