Najważniejsza już nastąpiła: trenerem polskiej kadry został w lecie Jon Arne Enevoldsen, Norweg. Zastąpił ukraińskie małżeństwo: Romana Bondaruka i Nadię Biłową, które pracowało w Polsce osiem lat.
Enevoldsen, kiedyś triathlonista, zgłosił się na konkurs Polskiego Związku Biathlonu i wygrał, choć nie stoją za nim wielkie wyniki. Pracował ostatnio w klubach USA i Kanady, ma za sobą posady w Norwegii i Wielkiej Brytanii. Będzie zarabiał w Polsce 6 – 7 tys. euro.
Już po paru tygodniach pracy zdobył zaufanie Tomasza Sikory i pozostałych. – Największa różnica polega na tym, że nowy trener biega z nami, obserwuje nas z bliska, szlifuje technikę, jest pierwszy na zajęciach, wprowadził partnerskie relacje, a także wydłużył czas treningów. Ważne jest to, że dał nam wszystkim długo oczekiwany nowy impuls do pracy – mówił najlepszy polski biathlonista.
Reprezentantów ucieszyła także zmiana corocznej rutyny przygotowań. Pojechali w nowe dla nich miejsca: do Ramsau, Bormio, Lillehammer, Sjusjoen.
Sikora, gdy już porzucił w lecie wszelkie myśli o zakończeniu kariery (jednym z warunków było pozostanie na stanowisku prezesa związku Zbigniewa Waśkiewicza, rektora katowickiej AWF) i poznał nowego szkoleniowca, postanowił także zmienić sprzęt. Od lufy karabinu (dla biathlonisty to bardzo ważna zmiana) po buty narciarskie, kijki, stroje startowe łącznie z bielizną, a nawet okulary. Zadbał o zdrowie, które w ubiegłym roku kilka razy go zawiodło.