Zmierzyły się ze sobą pierwszy raz w tym roku, miesiąc przed mistrzostwami świata. Bjoergen ma sobie w nich postawić pomnik, Norwegowie już wieszają jej na szyi sześć medali. A Kowalczyk ma zrobić wszystko, by to zbieranie złota się nie udało. W Otepää każda z nich dostała swoją porcję satysfakcji i niedosytu.
W sobotę Justyna była niepocieszona drugim miejscem, aż 32 sekundami straty do Bjoergen i pierwszą porażką na
10 km w Otepää od 2008 roku. W niedzielę Marit po porażce w sprincie minęła dziennikarzy bez słowa. Wróciła po kwadransie wciąż zdenerwowana. Kowalczyk wyprzedziła ją o
0,1 sekundy, zabierając ostatnie wolne miejsce w finale.
– Awans do finału to coś pięknego, jeszcze w nim w Estonii nie byłam. Niedługo będą tu MŚ juniorów i organizatorzy niemal całkowicie zmienili trasę, która nie była dotąd dla mnie szczęśliwa. Zrobili fajny długi finisz – mówi „Rz” Justyna, która właśnie na tej długiej prostej, gdzie liczyła się siła rąk, wyprzedziła Bjoergen. Zdążyła, choć w połowie biegu była ostatnia, a potem jeszcze drogę zajechała jej Hanna Brodin. W finale była czwarta. Wygrała Petra Majdić, pierwszy raz od wypadku na igrzyskach.