Magia Pucharu Świata wróciła. Kamil Stoch pokonał rywali, śnieg i wiatr. Zima pod Tatrami strąciła z podium Thomasa Morgensterna, Gregora Schlierenzauera i Andersa Bardala z podium, ale jemu nie dała rady. Po pierwszej serii Polak był drugi, za Severinem Freundem, przed Richardem Freitagiem i Jernejem Damianem. Potem porwał Zakopane rewelacyjnym skokiem na odległość 135 m. Aleksander Zniszczoł był dziewiąty.
– Drugi skok to była bomba. Zaraz za progiem poczułem wiatr pod narty i poszło. Dziękuję kibicom. Skakać dla nich to czysta przyjemność, a wygrywać dla nich... brak mi słów - mówił Stoch po zwycięstwie. Nad Krokwią raz śnieżyło, raz dmuchało, ale między opadami i podmuchami skoczkowie robili swoje. Już pierwsza seria wywróciła większość kalkulacji. Thomas Morgenstern upadł, to był błąd przy lądowaniu, lewa narta podcięła prawą. Zdrowie nie ucierpiało. Gregor Schlierenzauer, Andreas Kofler i Anders Bardal po prostu nie dali rady, trafili na śnieżycę i niekorzystny wiatr, Norweg nawet nie awansował do drugiej serii.
Liderami zostali ci, którzy wykorzystali sprzyjającą chwilę i nie przestraszyli się pogody. Decydujące skoki drugiej serii zaczął Kofler, podrażniony lider PŚ, 14. po pierwszej próbie. Skoczył 130 m, odrobił dużą część strat. Schlierenzauerowi pogoda odebrała chęć walki – tylko 112,5 m. Poddał się także Damjan – 114,5. Sędziowie czekali na wyrównanie szans przed ostatnią trójką. Freitag poleciał daleko, 126,5 m, wyprzedził Austriaka. Wreszcie Stoch: trąby zagrzmiały, Polak pofrunął jak Małysz w najlepszych latach, Krokiew na chwilę eksplodowała. Freund musiał skoczyć ok. 131, skoczył 113.
Zakopane chyba to przeczuwało. Miasto w piątek się obudziło. Trąby wreszcie zagrały, zapachniało szaszłykami, zapiekankami i grzanym winem. Punkty sprzedaży biletów pracowały bez wytchnienia. Na trybunach pojawiło się kilkanaście tysięcy ludzi, fakt, że trochę mniej, niż to dawniej bywało, ale entuzjazm ten sam. Znów zobaczyliśmy na transparentach, że są ludzie, którzy przyjadą znad morza, by być ze skoczkami.
Poświęcenie zostało nagrodzone, choć wyglądało, że będzie inaczej. Tylko piątkowy poranek w Zakopanem był piękny, słoneczny i bezwietrzny. Godzinę przed konkursem nad skocznią nagle rozhulała się śnieżyca. Jak to w Tatrach – bez zapowiedzi.