Marit Bjoergen nie wbiegła na metę, tylko na nią wskoczyła. Pogratulowała Astrid Jacobsen, która była druga, przyjęła gratulacje od Justyny i zaczęła rundę honorową. Meta jest w Drammen na górce, więc zjechała w dół do publiczności i przebiegła przed nią kłaniając się nisko.
Kryształowa Kula wróci do Norwegii. Bjoergen ma już 118 pkt przewagi nad Polką, to właściwie rozstrzyga wyścig o Puchar Świata. Zostało pięć biegów, 510 punktów, niby wszystko możliwe. Ale nie jest możliwe, jeśli tylko Marit dobiegnie do końca sezonu zdrowa.
Zostały już niemal same biegi dystansowe (wyłączając sprint w Sztokholmie, za tydzień), a w nich Bjoergen ani razu nie zeszła w tym sezonie z podium. Justyna, by odrobić straty, musiałaby już w każdym starcie być wyżej od Norweżki, najlepiej nie o jedno, a dwa miejsca.
W niedzielę będzie w Oslo królewski bieg, na 30 km z czterema lotnymi premiami. Do zdobycia jest 160 punktów, ale w tym sezonie zmieniły się reguły lotnych premii i nie można już na nich zyskać tak wiele nad rywalkami, by dogonić Bjoergen. Kiedyś różnica między pierwszą a trzecią zawodniczką na lotnym finiszu to było aż 10 punktów. Dziś jest tylko pięć.
Ale dla Justyny to i tak będzie najważniejszy dzień w końcówce sezonu. Chodzi o to, by pierwszy raz wygrać w Norwegii i na trasie, na której rok temu były mistrzostwa świata.