Kolejność Pucharu Świata w biegach nie pokazuje ostatnich przewag Kowalczyk – jest na razie trzecia, wciąż prowadzi Marit Bjoergen przed Charlotte Kallą.
Sukces Polki w Lillehammer w biegu na 10 km stylem klasycznym był do przewidzenia, lecz tak wyraźna przewaga nad rywalkami z Norwegii – już nie. Na efektowne zwycięstwo złożyło się kilka przyczyn. Trener Aleksander Wierietielny mówił przede wszystkim o właściwej taktyce, dobrym doborze miejsc do ataków na podbiegach (czasy podawała cała ekipa, a także po koleżeńsku Rosjanie), dodał słowo o świetnie posmarowanych nartach i sprzyjającej trasie.
Najbardziej widoczna była nieznośna dla rywalek lekkość biegu, z jaką polska mistrzyni pokonywała kolejne kilometry. Obawy pani Justyny, że może nie wytrzymać całego dystansu, okazały się płonne. Jeśli prawdą jest, że to dopiero wstęp, że pełne możliwości Kowalczyk poznamy po Tour de Ski, to Bjoergen i Johaug mają czego się bać – niektóre norweskie media po sobotnim biegu już pisały o „ostrzegawczym strzale" i „kobiecie z żelaza".
Kamil Stoch wciąż nie może odnaleźć mistrzowskiej formy
Justyna Kowalczyk potwierdziła, że czuje siłę, ale tonuje nastroje. – To prawda, że pierwszy raz zwyciężyłam w biegu dystansowym w Norwegii, długo na to czekałam, ale też nie robiłabym z tego zwycięstwa czegoś nadzwyczajnego. Kryzys też miałam, po trzecim kilometrze, ale przeszedł – to jej słowa z oficjalnej strony internetowej.