Rz: Tak sobie pan wyobrażał tę ceremonię?
Kamil Stoch:
Nigdy sobie jej nie wyobrażałem. Po prostu chciałem wziąć w tym udział.
Ale wreszcie czuje pan emocje, jakie przypisywane są mistrzom igrzysk?
Już tak. Najbardziej się wzruszałem, kiedy czekałem na swoją kolej i na to, aż zabrzmi hymn. To było dla mnie najbardziej wzniosłe. Nie da się tego porównać z odczuciami w Val di Fiemme. Każdy sukces jest inny.