Zawodnik Red Bulla tytuł zdobył na torze Lusail w Katarze kilka dni po 26. urodzinach. Holender potwierdził dominację – już wiosną było właściwie jasne, że nikt mu nie zagrozi. Kibicom pozostało emocjonowanie się pościgiem za rekordami. Verstappen niektóre pobił, wygrał chociażby 10 wyścigów z rzędu. Niektórzy zastanawiali się, czy Red Bull jako pierwszy zespół w historii zwycięży we wszystkich Grand Prix sezonu.
To akurat się nie udało, bo pojedyncza – jak na razie – wpadka przytrafiła się mistrzom świata w 15. rundzie, gdy na ulicach Singapuru nie poradzili sobie z ustawieniami samochodów, co wykorzystał Carlos Sainz z Ferrari. Minął tydzień i na torze Suzuka Verstappen znów był najlepszy. Teraz podstemplował tytuł.
Max Verstappen mistrzem świata w niecodziennych okolicznościach
Sukces osiągnął w niecodziennych okolicznościach, bo już w sobotę, podczas wyścigu sprinterskiego. Kierowcy rywalizują w nim od 2021 roku. Verstappen nie wygrał – był drugi, za plecami Oscara Piastriego z McLarena. Te punkty wystarczyły, żeby potwierdził trzeci tytuł z rzędu.
Czytaj więcej
Max Verstappen wygrywa w tym roku jak na zawołanie – stał na najwyższym stopniu podium 13 z 16 wyścigów – i pędzi po trzeci z rzędu tytuł mistrza świata. Zespołowo Red Bull zapewnił już sobie szósty triumf w dziejach zespołu, choć finał sezonu odbędzie się dopiero za dwa miesiące. To sygnał, że przed nami dalsze śrubowanie rekordów – zarówno przez drużynę, jak i jej holenderskiego asa w kokpicie.
Nie jest pierwszym „sobotnim” mistrzem w dziejach tego sportu – do początku lat 80. niektóre wyścigi odbywały się właśnie w pierwszy dzień weekendu. Nelson Piquet, z którego córką Kelly spotyka się Verstappen, żadnego z trzech tytułów nie zdobył w niedzielę. Decydujące rundy w 1981 roku (Las Vegas) oraz 1983 roku (Kyalami) rozegrano w sobotę, a w sezonie 1987 jego rywal Nigel Mansell rozbił się w piątkowych kwalifikacjach i nie wystartował w wyścigu.