Choć kontrole na granicy polsko-niemieckiej zostały wprowadzone w ubiegłym roku i mają związek z kryzysem migracyjnym, to w tej chwili ich wzmożenie wiąże się z mistrzostwami Europy i nie dotyczy już tylko naszych rubieży.
– Postanowiliśmy, że kontrole będą obecne na wszystkich granicach, tak aby zapobiec przedostaniu się na terytorium naszego kraju niebezpiecznych jednostek. To jest niezbędne, byśmy mogli zapewnić najlepszą ochronę podczas tego najważniejszego wydarzenia międzynarodowego – mówiła niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser.
Czytaj więcej
Francja przystępuje do turnieju w roli faworyta. Piłkarze, tak jak ich rodacy, są jednak zajęci nie pierwszym meczem z Austrią, ale polityką. Napastnik Marcus Thuram wezwał wprost do głosowania przeciw Zjednoczeniu Narodowemu.
Dla Niemiec i cieszącego się słabnącym poparciem rządu bezpieczeństwo w trakcie Euro jest absolutnym priorytetem, a działania służb zaczynają się właśnie na granicach. Ocenia się, że podczas mistrzostw pojawi się około 12 mln gości. Wśród nich mogą znaleźć się nie tylko kibice z ozdobionymi flagami policzkami i szalikami w barwach narodowych na szyi. Organizatorzy już wiele miesięcy temu wytypowali główne zagrożenia tej największej tegorocznej imprezy piłkarskiej: terroryzm, chuligani, hakerzy i różnej maści aktywiści.
Chuligani to problem dobrze znany od dawna i dla policji rozpoznawalny. Nowe technologie wymusiły nowe działania. Agenci penetrują grupy ultrasów głównie w czarnej strefie internetu i na kanałach takich jak Telegram. Tam bowiem bojówki, często związane z ruchami nacjonalistycznymi, umawiają się na „ustawki”, czyli zaplanowane bitwy chuliganów.