Reklama

Stefan Szczepłek: Holandia – Polska, mały cud i nadzieja

Chociaż raz to my mieliśmy szczęście. Polacy byli od przeciwników słabsi pod każdym względem, ale jeden celny strzał Matty'ego Casha przyniósł nam gola i remis.

Publikacja: 04.09.2025 23:23

Matty Cash

Matty Cash

Foto: PAP/Leszek Szymański

Jak na różnice w umiejętnościach poszczególnych piłkarzy obydwu drużyn, ogólny poziom gry zbudowanej Holandii i wciąż budującej się Polski to wynik jest bardzo dobry i, bądźmy szczerzy - nieoczekiwany.

Prowadzenie Holendrów przyjęliśmy jako coś oczywistego: mieli przewagę, próbowali na różne sposoby i w końcu im się udało. Były uzasadnione obawy, że zaraz strzelą kolejne bramki, bo jak długo można się bronić i oddawać im piłkę, żeby budowali następne akcje.

Czytaj więcej

Holandia - Polska 1:1. Powiew nadziei w Rotterdamie, Matty Cash bohaterem

Ale minuty mijały a wysoka kultura gry Holendrów natrafiała na niezbyt wyrafinowaną polską obronę, jednak na tyle skuteczną, żeby uchronić się przed stratami. I tak w kółko. Emocji specjalnych nie było ani przed rozpoczęciem meczu, ani w czasie jego trwania, bo chyba wszyscy czekali na nieuchronną porażkę.

I oto w ciągu niespełna dwudziestu minut wszystko się odmieniło. To było dwadzieścia minut, dające odpowiedź na pytanie: dlaczego lubię oglądać piłkę nożną? Bo nic w niej nie jest pewne do końca, a lepszy nie zawsze wygrywa.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Robert Lewandowski przed meczem z Holandią. „Trzeba skupić się na przyszłości, jesteśmy pełni optymizmu"

Tym razem paradoksów było więcej. Rzadko to piszę, ale też rzadko się zdarza, żeby zawodnicy, na których zwykle najbardziej się liczy okazali się w naszej drużynie najsłabsi. Tym razem było ich aż trzech: Robert Lewandowski, Piotr Zieliński i Sebastian Szymański.

Żaden z nich nie jest w formie, w swoich klubach nie grają i jeśli Jan Urban ich wystawił do pierwszego składu, to musiał brać pod uwagę nie formę, a klasę. Bo będąc nawet w słabszej formie dobry piłkarz zawsze może zrobić coś konstruktywnego.

Nie tym razem i nie w meczu z przeciwnikiem, który nie daje odetchnąć. Lewandowski jak zwykle był odcinany od podań i, jak coraz częściej, nie potrafił sam wypracować sobie sytuacji. Zieliński przeprowadził jedną akcję zakończoną strzałem, Szymański, grający na niegdyś „swoim” boisku (jako zawodnik Feyenoordu) nigdy w kadrze nie był tak bezproduktywny.

Czytaj więcej

Robert Lewandowski odzyska opaskę kapitana, do kadry wraca też Kamil Grosicki

Zmiany przeprowadzone przez trenera okazały się zbawienne. Nawet piłkarze teoretycznie słabsi, ale w formie, ambitni i waleczni dają więcej niż gwiazdy. Fakt, że rezerwowi reprezentacji Polski potrafili zagrać nie gorzej niż Holendrzy, a nawet po ładnej akcji doprowadzić do remisu to niezwykle budujące.

Reklama
Reklama

Ten remis jest ważny nie tylko w kategoriach jednego, nieoczekiwanego punktu, ale atmosfery w drużynie i wśród kibiców. Nadzieje, związane z zatrudnieniem Jana Urbana nie okazały się płonne, ambitna gra Polaków, w sytuacji niemal beznadziejnej przyniosła połowiczny sukces. Do niedzielnego meczu z Finlandią  przystąpimy w zupełnie innym nastroju.

 I nie można doprowadzić do tego, żeby Chorzów stał się dla Finów tym, czym Rotterdam dla Polaków.

Komentarze
Tomasz Krzyżak: Winę za znaczący spadek zaufania do Kościoła ponoszą wyłącznie biskupi
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wyryki, drony i rakieta. Jak Rosja rozgrywa chaos informacyjny w Polsce
Komentarze
Marek Kozubal: Wyryki niech się wszystkim wryją w pamięć. Wojsku i rządowi też
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Minister Wang Yi w Warszawie. Nie jest to najlepszy adresat apeli, by Chiny wpłynęły na Putina
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Niemiecka broń zamiast reparacji. Nie tędy droga do pojednania
Reklama
Reklama