Obraz tenisowego świata przed turniejem na kortach Flushing Meadows najbardziej zaburzyła rezygnacja Rafaela Nadala, mistrza z 2013 roku. Hiszpan podał jako przyczynę kontuzję prawego nadgarstka, podobno długo myślał o walce, gdyż bardzo bolało tylko przy oburęcznym bekhendzie, ale samym slajsem wygrywać się nie da, więc amerykańskie tournée jednak oddał walkowerem.
Kibice Nadala znów są w rozterce. Jak nie być, skoro tenisista z Majorki mówi, że nie wie, kiedy wróci do rywalizacji. Obowiązuje na razie mglista wersja: – Wrócę, kiedy zadecydują lekarze i będę mógł grać oburącz bez bólu.
Lekarze zaś nie podają konkretnej daty, bo wyeksploatowany organizm hiszpańskiego mistrza miewa kaprysy. Niemal na pewno nie będzie zatem Nadala we wrześniowym meczu Pucharu Davisa przeciw Brazylii (o pozostanie w grupie światowej), a co dalej – jak już wiele razy bywało – trzeba czekać, aż coś się wyjaśni.
Mieć 33 lata
Rozstawienie turnieju męskiego US Open wygląda zatem jak dawniej: nr 1 – Novak Djoković, nr 2 – Roger Federer, któremu niektórzy dają nawet większe szanse na tytuł niż Serbowi. Wiadomo dlaczego – przepowiadanie wygranej Szwajcara to dziś nie jest wyraz nostalgicznej tęsknoty za jego pięknym tenisem, tylko skutek dobrej gry tego lata na kortach twardych. Federer skończył niedawno 33 lata, potrzebuje więcej odpoczynku niż dawniej, ale jak na ojca czwórki dzieci i swój wiek był ostatnio w doskonałej formie.
Bez Nadala szanse Federera rosną z oczywistych powodów: pierwszy – nie będzie musiał z nim grać (bilans ogólny 10-23, na odkrytych kortach twardych 2-8); drugi – przesunięcie na drugie miejsce rozstawienia oznacza ewentualną walkę z Djokoviciem dopiero w finale. Przy okazji Murray awansował na pozycję nr 8, co znaczy, że brytyjski mistrz z 2012 roku może się spotkać z liderem rankingu najwcześniej w ćwierćfinale.