Zaczęły bardzo nerwowo: trzy gemy, w każdym serwująca nie wykorzystała tego, że wprowadza piłkę do gry. Iga Świątek pierwsza przerwała tę niemoc, objęła prowadzenie 3:1, rywalka też potrafiła, ale od stanu 3:2 dla Polki zaczął się koncert jednej artystki rakiety.
    Należy dodać: Sabalenka pomogła. Była zbyt zdenerwowana, popełniała zbyt wiele błędów, by wytrzymać coraz szybszą grę Polki. Na słonecznym Campo Centrale oglądaliśmy pokaz znakomitego tenisa, ale tylko z jednej strony. Testu wytrzymałości w wymianach i wytrzymałości psychicznej Białorusinka nie zdała, prawdopodobnie pamięć o przegranym finale w Stuttgarcie w tym pomogła.