Finalistki Masters łączyła ambicja, zdolność długiego biegania podczas wymian i zbliżona siła gry, ale dzieliło doświadczenie.
Clijsters od dawna umie wygrywać ważne mecze, także takie, w których nie zawsze gra najlepiej, jak potrafi. W finale mistrzostw WTA prowadziła z Woźniacką 6:3, 4:1 i miała długą chwilę niepewności sprowokowaną przez zryw rywalki. Przetrwała, bo wiedziała, że umie trochę więcej, że znajdzie sposób na wytrwały, ale wciąż dość przewidywalny tenis Dunki.
Po finale cieszyły się obie, nie tylko z czeków (odpowiednio 1,45 i 0,78 mln dolarów) i pucharów, ale także z tego, że dotrwały do ostatniej piłki w dobrym zdrowiu (w zeszłym roku nie było to regułą) i z nadziejami na udany ciąg dalszy. Mistrzyni – na kolejny rok dobrej gry, finalistka – na pierwszy wygrany turniej wielkoszlemowy.
Półfinały trochę rozczarowały, bo pokonane Samantha Stosur i Wiera Zwonariowa wolę walki prezentowały tylko w jednym secie. Mistrzostwa WTA przenoszą się na trzy lata do Stambułu. Zasady kwalifikacji i wysokość nagród się nie zmienią.
[b]1/2 finału:[/b] K. Clijsters (Belgia, 3) – S. Stosur (Australia, 5) 7:6 (7-3), 6:1; K. Woźniacka (Dania, 1) – W. Zwonariowa (Rosja, 2) 7:5, 6:0. Finał: Clijsters – Woźniacka 6:3, 5:7, 6:3.