Polska Agencja Antydopingowa (POLADA) początkowo poinformowała, że zawieszona została "przedstawiciela łyżwiarstwa szybkiego na torze krótkim". Nazwisko poznaliśmy kilkadziesiąt minut później. Maliszewska nie wpadła na dopingu, ale złamała przepisy dotyczące zgłaszania danych pobytowych oraz dyspozycyjności do kontroli, które są fundamentem systemu walki z nielegalnym wspomaganiem.
Polka w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy popełniła trzy takie przewinienia i grozi jej nawet dwuletnia dyskwalifikacja, choć niewykluczone, że zawieszenie będzie krótsze. To tymczasowe, które właśnie zaczęła, zostanie wliczone do ewentualnej kary, co oznacza, że występ Maliszewskiej na kolejnych zimowych igrzyskach - w 2026 roku - nie jest zagrożony, choć pod znakiem zapytania mogą stanąć jej przygotowania do kwalifikacji olimpijskich.
Czytaj więcej
– Życie mnie przeorało. Musiałam dojrzeć, zanim osiągnęłam pełnoletność. Dziś cieszę się z prostych spraw – mówi Natalia Maliszewska, tegoroczna wicemistrzyni Europy w short-tracku i polska nadzieja na medal igrzysk w Pekinie.
Złamanie przepisów antydopingowych. Co zrobiła Natalia Maliszewska
Łyżwiarka popełniła dwa "Filing Failure" (FF), które polegają na nieterminowym lub błędnym wprowadzeniu danych do systemu ADAMS. Miała też jeden "Missed Test" (MT), bo spóźniła się na kontrolę antydopingową, choć - jako zawodniczka z puli testowej - musi każdego dnia zadeklarować godzinne okienko podczas którego będzie do dyspozycji kontrolerów. - Chodziło o kilka minut - wyjaśni w rozmowie z "Rz" szef POLADA Michał Rynkowski.
Maliszewska zaznaczyła w systemie, że będzie w określonym miejscu od 7:00 do 8:00. Kontrola się odbyła i dała wynik negatywny, ale doszło do niej kilka minut po czasie. Łyżwiarka wniosła w tej sprawie zażalenie, a Niezależny Członek Panelu Dyscyplinarnego przyznał jej rację. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) skierowała jednak jej sprawę do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS), który potwierdził, że jednak doszło do naruszenia.