Ciasne kokpity samochodów wyścigowych to pierwsza przeszkoda dla zawodników o posturze kulturysty. Przed dwoma laty Robert Kubica ledwo zmieścił się do bolidu BMW F1.06, projektowanego z myślą o zawodnikach drobniejszej budowy. Mierzący 184 cm Polak korzystał nawet ze specjalnej wersji butów z jak najcieńszą podeszwą. Przy projektowaniu kolejnych samochodów zespół brał już pod uwagę różnicę wzrostu między zawodnikami (Nick Heidfeld jest niższy od Kubicy o 20 cm) i Robert nie miał najmniejszych problemów z wciśnięciem się w wyścigowy fotel. Na wzroście nie koniec – liczy się także masa ciała. Według oficjalnych danych BMW Sauber, przed sezonem Kubica ważył 73 kilogramy, a Heidfeld tylko 61.
Oczywiście nie oznacza to, że samochód Heidfelda jest lżejszy – taka różnica w wadze miałaby ogromny wpływ na czasy okrążeń (przykładowo na torze w Malezji 10 kg różnicy przekłada się na około 0,4 sekundy różnicy na okrążeniu). Dlatego też przepisy Formuły 1 wyrównują szansę lżejszych i cięższych zawodników – ustalony na 605 kg limit minimalnej wagi dotyczy samochodu wraz z kierowcą – ale ci chudsi i tak mają przewagę.
Chodzi po prostu o dowolność dysponowania balastem – w przypadku lżejszego kierowcy inżynierowie mają większe pole do manewru przy dociążaniu samochodu do obowiązkowego limitu. W sporcie, w którym zmiana rozstawu osi o kilka milimetrów ma decydujący wpływ na prowadzenie się samochodu czy zużycie opon, przemieszczenie kilku kilogramów także może sporo zmienić.
Dwanaście kilogramów różnicy w balaście sprawia, że w przypadku Niemca można poprawić balans samochodu, manipulując właśnie rozmieszczeniem masy. Kubica nie miał takiej możliwości, zatem… postanowił schudnąć. Szybka utrata masy ciała może oczywiście powodować znaczny spadek możliwości psychofizycznych kierowcy, ale w ciężkich warunkach w Malezji Polak udowodnił, że mimo ostrej diety wciąż doskonale radzi sobie w kokpicie.