Wszyscy płacimy za igrzyska

Od ćwierć wieku prawdziwe hasło kolejnych olimpiad to nie „Szybciej, wyżej, mocniej”, ale „Drożej, więcej, bardziej wystawnie” – i przede wszystkim z kieszeni podatników

Publikacja: 28.07.2008 05:55

Wszyscy płacimy za igrzyska

Foto: Reuters

Właśnie dobiegł końca tydzień olimpijskich pożegnań. W większości krajów w ostatnich dniach odprawiano do Pekinu najliczniejsze grupy sportowców i niemal wszędzie sceneria była podobna: głowa państwa lub rządu, ministrowie, ślubowanie, przemówienia i orędzia. Naszych olimpijczyków żegnał premier Donald Tusk, niemieckich prezydent Horst Köhler, amerykańską ekipę prezydent George W. Bush przyjął w Białym Domu.

– Jeśli potrzebujecie 62-letniego kolarza górskiego, to jestem do dyspozycji – mówił Bush, puszczając oko do działaczy amerykańskiego komitetu olimpijskiego (USOC). Podobne żarty to podczas takich uroczystości stały punkt programu, obok wezwań, by godnie reprezentować swój kraj. Nikt za to nie mówi głośno tego, co pewnie ma na końcu języka: „I nie zapominajcie, ile w was zainwestowaliśmy”.

Igrzyska olimpijskie bardzo szybko z rozrywki bogatych dżentelmenów zmieniły się w bezkrwawe bitwy państw toczone za pieniądze podatników. Niektóre rządy zaczęły finansować przygotowania sportowców jeszcze wówczas, gdy olimpiada była dość zabawną imprezą rozciągniętą w czasie na wiele tygodni. Potem, podczas zimnej wojny, Wschód miał swój system fikcyjnych etatów dla sportowców, a Zachód stypendiów, które spełniały podobną rolę.

Żelazna kurtyna zniknęła, zniesiono podział na zawodowców i amatorów, więc można już nazywać rzeczy po imieniu, jeśli jednak chodzi o znaczenie budżetowych pieniędzy dla igrzysk, niewiele się zmieniło.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski jest najbogatszą organizacją pozarządową świata, ale nie byłoby jego potęgi, gdyby nie rządy. Miasta tylko na papierze są organizatorami igrzysk, imprezę finansują przede wszystkim rządy razem ze sponsorującymi komitet organizacyjny firmami. Podobnie jest z wysyłaniem reprezentacji. Robią to komitety olimpijskie, czyli niezależne stowarzyszenia, ale za przygotowania sportowców płacą rządy. Komitety zwykle odpowiadają przede wszystkim za olimpijską logistykę, a to jest ułamek kosztów związanych ze startem w igrzyskach.

Wystarczy porównać: cztery lata przygotowań olimpijskich kosztowały polskie Ministerstwo Sportu łącznie 274 mln zł. To niemal tyle, ile przygotowania do igrzysk w Sydney (172 mln) i Aten (105 mln) razem wzięte. Polski Komitet Olimpijski na operację „Pekin” – wyposażenie reprezentacji w sprzęt, stroje, wysłanie jej do Chin, zakwaterowanie, itd. – wyda około 7,7 mln zł. I nie weźmie na to ani złotówki z budżetu państwa. Wszystko sfinansuje z pieniędzy sponsorów.

Do wydatków PKOl na logistykę trzeba jeszcze doliczyć pieniądze na nagrody za medale. – Jeśli założymy, że w Pekinie zdobędziemy 15 medali, to na nagrody musimy zarezerwować 6 mln zł – mówi sekretarz generalny PKOl Adam Krzesiński.

Tym razem PKOl będzie nagradzał tylko medalistów, a nie, jak było dotychczas, sportowców, którzy zajmowali miejsca 1. – 8. Nie chodzi o oszczędność, ale o wysłanie sygnału, że to medale, a nie miejsca punktowane, są na igrzyskach ważne. Polski złoty medalista dostanie 200 tys. zł i samochód średniej klasy, Srebrny – 150 tys., a brązowy 100 tys.

Dla porównania cztery lata temu w Atenach medale były wycenione na – odpowiednio – 120 tys. plus samochód, 80 i 60 tys. Polska delegacja olimpijska do Pekinu liczy około 450 osób, w tym 261 sportowców, a więc każda osoba wysłana do Chin ma kosztować PKOl średnio 17 tys. zł, nie licząc nagród (szczegóły w ramce).

Sponsorów PKOl jest dziewięciu. Najważniejszy, tzw. generalny, to operator telefonii komórkowej Era. Za 3,5-letni kontrakt płaci PKOl, według nieoficjalnych informacji, ok. 12 mln zł. Pozostali sponsorzy to Kompania Piwowarska (jej marka Tyskie), Poczta Polska, PKO BP, Totalizator Sportowy i Casino Olympic.

Kolejność jest nieprzypadkowa – według kwot płaconych PKOl. Umowy sponsorów z komitetem są tajne, ale specjaliści od marketingu sportowego szacują, że Kompania Piwowarska płaci mniej więcej dwukrotnie mniej niż Era, a ostatnie na liście Casino Olympic zapewnia komitetowi ok. pół miliona złotych rocznie.

Są jeszcze trzej inni sponsorzy współpracujący z PKOl na nieco innych zasadach: PLL LOT jako oficjalny przewoźnik, Asics Europe jako oficjalny dostawca sprzętu i Konsorcjum Dealerów Forda jako partner.

Misja PKOl zaczyna się od nominowania i wysłania sportowców do miasta igrzysk, a kończy po ich powrocie i wypłacie nagród. Całą resztę finansuje budżet państwa. – Koszty przygotowań ciągle rosną i umacniający się złoty niewiele pod tym względem zmienia – mówi „Rz” Zbigniew Pacelt, sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki.

Największa część wydatków to koszty zgrupowań, następną pozycją na liście są stypendia. Dostają je członkowie kadry olimpijskiej. Najwyższe, dla olimpijczyka, który jest mistrzem świata, wynosi miesięcznie około 6 tys. zł brutto.

Trzeba do tego jeszcze doliczyć jedno obciążenie budżetowe nieuwzględnione w tym zestawieniu: emerytury olimpijskie. Dostaje je dożywotnio każdy medalista olimpijski, który skończył 35 lat i ma polskie obywatelstwo. Dziś jest to około 130 – 140 osób dostających miesięcznie średnią krajową, czyli ok. 3,5 tys. zł.

Cztery lata temu wysyłaliśmy do Aten reprezentację z czasów kryzysu. – Pieniędzy było tak mało, że powinienem w pewnym momencie demonstracyjnie zerwać program przygotowań, żeby pokazać, jakie mamy problemy – mówi Pacelt.

Podczas przygotowań do igrzysk w Pekinie było zupełnie inaczej. Wydano na nie łącznie niemal tyle samo, ile na igrzyska w Sydney (172 mln) i w Atenach (102 mln) razem. 274 mln zł – to robi wrażenie (mocno upraszczając, wychodzi ponad 1 mln na każdego olimpijczyka), ale wciąż jest to kwota nieporównywalna z wydatkami innych krajów. – Pamiętam, że były takie lata, gdy sam włoski związek lekkoatletyczny wydawał na swoich sportowców więcej niż my na przygotowania olimpijskie – mówi Pacelt.

274 mln zł kosztowało przygotowanie reprezentacji Polski do igrzysk w Pekinie

Niemcy tylko w 2008 roku wydali na reprezentację olimpijską 130 mln euro. – W takich krajach jak Włochy czy Niemcy oprócz budżetu państwa bardzo dużo pieniędzy na sport daje również armia. U nas wojskowy sport właściwie przestał istnieć – tłumaczy Pacelt.

We Włoszech olimpijczyków wspomagają także wpływy z loterii, podobnie jest w Wielkiej Brytanii. Dzięki temu rozdzielający pieniądze UK Sport rośnie w siłę. Jeszcze w latach 90. Wielka Brytania przeznaczała na wyczynowy sport około 10 mln dolarów rocznie. Teraz już 200 mln. Rekordzistami w wydatkach na przygotowania są takie kraje, jak Chiny i Rosja. Tam kwoty idą w miliardy i są trudne do oszacowania, bo albo – jak w Chinach – kryją się za tajemnicą państwową, albo – jak w Rosji z budżetu pochodzą z tylu źródeł – od oligarchów, od władz lokalnych – że można się pogubić w rachunkach.

Więcej to nie zawsze znaczy lepiej. USA, jeśli chodzi o inwestycje w olimpijczyków, jest na siódmym, ósmym miejscu w świecie, nawet za Wielką Brytanią, ale od igrzysk 1996 roku w Atlancie nieprzerwanie wygrywa klasyfikację medalową.

W Pekinie zderzą się dwa najskuteczniejsze, ale krańcowo odmienne systemy przygotowań. Amerykański, w którym stawia się na samodzielność i rywalizację, oraz chiński, w którym państwo kwateruje sportowców na stałe w ośrodkach przygotowań, wszystko im zapewnia i ale też bezwzględnie egzekwuje wyniki.

W USA kiedyś olimpijski system opierał się tylko na stypendiach akademickich i kto skończył studia, a chciał dalej startować, musiał sam sfinansować sobie przygotowania. Teraz jest już inaczej, zwłaszcza jeśli chodzi o sporty niszowe, przyciągające uwagę kibiców tylko przy okazji igrzysk.

Amerykański komitet olimpijski pomaga takim sportowcom, pokrywając koszty treningów, zakwaterowania, ubezpieczenia zdrowotnego, daje im również premie za wyniki.

Najlepsi mogą dostać do 36 tysięcy dolarów rocznie, czyli tyle samo, ile najlepsi w Polsce. Amerykańskie nagrody za medale też nie robią wrażenia – ledwie 25 tysięcy dolarów dla złotego medalisty. Ale w żadnym innym kraju nie ma tak rozbudowanego systemu sponsoringu. To jest dla sportowców główna motywacja.

Najlepsi – jak pływak Michael Phelps – stają się w ten sposób multimilionerami. Firma Speedo obiecała Phelpsowi milion dolarów premii jeśli zdobędzie w Pekinie co najmniej siedem medali (startuje w ośmiu konkurencjach).

Na czele amerykańskiego komitetu olimpijskiego stoi Peter Ueberroth, biznesmen, który razem z poprzednim szefem MKOl Juanem Antonio Samaranchem zmienił igrzyska w święto pieniądza.

Ueberroth był szefem komitetu organizacyjnego w Los Angeles w 1984 roku, pierwszej prywatnej olimpiady. Rząd amerykański nie chciał topić pieniędzy w imprezie, która dla poprzednich dwóch organizatorów, Monachium w 1972 i Montrealu w 1976, zakończyła się długami. Ueberroth poradził sobie bez pomocy państwa, wciągnął do współpracy sponsorów i pokazał, na czym polega olimpijski kapitalizm. Odtąd każdy kolejny gospodarz zarabiał na organizacji olimpiady, a MKOl obrósł umowami sponsorskimi i telewizyjnymi zapewniającymi mu miliardy dolarów (patrz ramka obok).

Pekin 2008 będzie najbardziej wystawną olimpiadą w historii i nie zanosi się, by ktokolwiek pobił ten rekord. Chińczycy wydadzą między 30 a 40 miliardów dolarów. To informacje nieoficjalne. BOCOG, czyli komitet organizacyjny, podaje znacznie niższe, ale zupełnie nierealne kwoty. Jak budżet igrzysk może się zamknąć w 20 miliardach dolarów, skoro na samą infrastrukturę wydano, jak oceniają specjaliści, 26 mld? Dla porównania, przewidywany budżet igrzysk w Londynie w 2012 wynosi 16 miliardów, mniej więcej tyle kosztowały także olimpijskie zawody w Atenach.

BOCOG chętnie dzieli się inną informacją: na umowach ze swoimi sponsorami (w odróżnieniu od sponsorów MKOl wykorzystują nie same olimpijskie kółka, ale logo igrzysk w Pekinie) zarobi 760 mln dolarów, co też jest rekordem, ale akurat ten Londyn zapewne pobije, bo już teraz zapewnił sobie 650 milionów.

Sponsorzy – m.in. Adidas, Volkswagen, UPS – po cichu narzekają, że współpraca z chińskimi władzami jest drogą przez mękę. Oficjalnie nie powiedzą jednak złego słowa – dla 1,3 miliarda chińskich klientów warto zacisnąć zęby.

Współpraca Jarosław Anusz

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: p.wilkowicz@rp.pl

Ekipa liczy 450 osób, w tym 261 sportowców (stan na dziś), każda z tych osób spędzi w Pekinie średnio 20 dni.

Wyposażenie w sprzęt, stroje sportowe i zwykłe to 9 tys. zł za osobę – łącznie 4,05 mln zł.

Organizacja ceremonii ślubowania i hotel dla każdego członka ekipy przed wylotem ok. 1000 zł za osobę – łącznie 450 tys. zł.Przelot: 5 tys. zł za bilet w obie strony – 2,25 mln zł.Pobyt w Pekinie – w wiosce olimpijskiej zakwaterowanie i wyżywienie, transport, dostęp do urządzeń treningowych są bezpłatne. Każdy ze sportowców dostanie od PKOl 11 dolarów kieszonkowego dziennie.

Poza wioską olimpijską (w polskiej ekipie dotyczy to ok. 70 osób): pokój w hotelu kosztuje ok. 500 złotych za dzień, dieta to 46 dol. 600 x 70 x 20 = 0,84 mln zł.Wyposażenie misji olimpijskiej (łącza internetowe, faksy, sprzęt) plus wynajem samochodów z kierowcami – 40 tysięcy dolarów – 80 tys. zł.

Łącznie: 7,670 mln zł.

Do tego trzeba doliczyć koszty reklam, które PKOl kupuje w radiu i telewizji w okresie okołoolimpijskim, oraz pieniądze na nagrody za medale. Jeśli medali będzie 15, PKOl wypłaci ok. 6 mln zł

Sponsorzy MKOl

Główni sponsorzy igrzysk zgromadzeni są w grupie TOP (The Olympic Partners). Jest ich 12. Mają wyłączność na używanie pięciu kół olimpijskich przy reklamowaniu swoich produktów. Kontrakty ze sponsorami podpisywane są na co najmniej cztery lata – tak aby objąć umową jedne igrzyska letnie i jedne zimowe. Najstarszym sponsorem jest Coca-Cola, obecna na igrzyskach od 1928 roku, a według nowego kontraktu ma zagwarantowane miejsce w grupie TOP jeszcze przez 12 lat. MKOl za czteroletni cykl otrzymuje od sponsorów i z tytułu praw telewizyjnych 4,4 mld dolarów, z czego same stacje telewizyjne płacą 3,3 mld (najwięcej NBC – 900 mln dol.).

GRUPA TOP PEKIN 2008

- Coca-Cola

- Atos Origin (technologie informatyczne)

- Visa

- Johnson & Jonhson

- Kodak

- Lenovo (produkcja komputerów)

- Omega

- Manulife (ubezpieczenia na życie)

- McDonald’s

- Panasonic

- Samsung

- General Electrics

Sponsorzy polskiej reprezentacji olimpijskiej Pekin 2008

Sponsor generalny: Polska Telefonia Cyfrowa

Sponsorzy:

- Kompania Piwowarska: marka Tyskie

- Poczta Polska

- PKO Bank Polski

- Totalizator Sportowy

- Casino Olympic

Partner: Konsorcjum Autoryzowanych Dealerów Forda

Oficjalny przewoźnik: Polskie Linie Lotnicze LOT

Oficjalny dostawca: Asics Europe

- Singapur – 500 tys. euro

- Grecja – 312 tys. euro

- Rosja – 100 tys. euro

- Rumunia – 100 tys. euro

- Hiszpania – 94 tys. euro

- Polska – 62 tys. euro

- Czarnogóra – 60 tys. euro

- Japonia – 19 tys. euro

- Niemcy – 15 tys. euro

- USA – 25 tys. dolarów

- Australia – 20 tys. dolarów

- Azerbejdżan – 2 tys. dolarów

- Białoruś – mieszkanie w Mińsku

- Chiny – tajne

Właśnie dobiegł końca tydzień olimpijskich pożegnań. W większości krajów w ostatnich dniach odprawiano do Pekinu najliczniejsze grupy sportowców i niemal wszędzie sceneria była podobna: głowa państwa lub rządu, ministrowie, ślubowanie, przemówienia i orędzia. Naszych olimpijczyków żegnał premier Donald Tusk, niemieckich prezydent Horst Köhler, amerykańską ekipę prezydent George W. Bush przyjął w Białym Domu.

– Jeśli potrzebujecie 62-letniego kolarza górskiego, to jestem do dyspozycji – mówił Bush, puszczając oko do działaczy amerykańskiego komitetu olimpijskiego (USOC). Podobne żarty to podczas takich uroczystości stały punkt programu, obok wezwań, by godnie reprezentować swój kraj. Nikt za to nie mówi głośno tego, co pewnie ma na końcu języka: „I nie zapominajcie, ile w was zainwestowaliśmy”.

Pozostało 93% artykułu
Sport
Jagiellonii i Legii sen o Wrocławiu
Sport
Tadej Pogacar silny jak nigdy
Sport
PKOl i Radosław Piesiewicz pozwą ministra Sławomira Nitrasa
Sport
Mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Katarzyna Niewiadoma wśród gwiazd
Sport
Radosław Piesiewicz ripostuje. Prezes PKOl zyskał na czasie