W 1936 roku podczas igrzysk w Berlinie Niemka Dora Ratjen zajęła czwarte miejsce w skoku wzwyż. Dwadzieścia lat później Dora przyznała, że choć ma męskie i żeńskie cechy płciowe, to faktycznie jest jednak Hermannem Ratjenem, który do startu w rywalizacji kobiet został zmuszony w Hitlerjugend. I to jest chyba najmniej skomplikowana sprawa spośród wszystkich prób ustalenia faktycznej płci u „podejrzanych” zawodniczek.Problem powrócił po raz kolejny wraz z uruchomieniem w Pekinie laboratorium, w którym budzące wątpliwości uczestniczki igrzysk będą badane przez endokrynologa, ginekologa, genetyka i psychologa. Jednak grono podających w wątpliwość sens takich testów pozostaje szerokie.Badania wprowadzono w latach 60. XX wieku w wyniku podejrzeń, że kraje komunistyczne wystawiają mężczyzn do kobiecej rywalizacji. Z początku nagie zawodniczki paradowały przed żeńską komisją lekarską. W 1966 roku podczas lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Budapeszcie wprowadzono badanie układu chromosomów. XX to kobieta, XY – mężczyzna.
Ta informacja spowodowała nagłe zakończenie karier przez trzy radzieckie kandydatki do medali: Tatianę Szczełkanową (miała na koncie brązowy medal olimpijski w skoku w dal) oraz siostry Tamarę (mistrzyni igrzysk w rzucie dyskiem i pchnięciu kulą) i Irinę Press (mistrzyni olimpijska w pięcioboju i w biegu na 80 m ppł.). Żadna nie pojawiła się już na międzynarodowych zawodach, żadna nie została przebadana.
Dziś wiadomo, że badanie, jakie wówczas przeprowadzano, to o wiele za mało, żeby określić płeć. Metoda posłużyła złej sprawie i z jej przyczyny kilka zawodniczek musiało zakończyć kariery. Wśród nich znalazła się polska sprinterka Ewa Kłobukowska – dwukrotna medalistka igrzysk w 1964 r. Mimo że wcześniej nie wzbudziła zastrzeżeń komisji badającej „na oko”, została zdyskwalifikowana na podstawie badania chromosomów podczas zawodów o Puchar Świata w Kijowie (1967). Mówi się, że to towarzysze radzieccy, rozgoryczeni utratą sióstr Press, zrobili wiele, aby wykluczyć Polkę. Kłobukowska zniknęła z bieżni – oficjalnie z powodu kontuzji. W 1970 roku Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki (IAAF) wykreśliła jej wyniki.
W 1985 roku podobnego testu nie przeszła hiszpańska płotkarka Maria José Martínez Patino, która ku swojemu zdumieniu usłyszała, że urodziła się z męskim chromosomem Y. Mimo że w 1988 roku decyzję cofnięto, testy prowadzone były nadal – podczas igrzysk w Atlancie (1996) zakwestionowano wyniki ośmiu uczestniczek, wszystkie zostały później oczyszczone z zarzutów. Badania prowadzone w latach 90. wykazały, że tego rodzaju anomalie nie dają przewagi nad rywalkami.
Wiele zamieszania wywołał również przypadek Stanisławy Walasiewicz vel Stelli Walsh, zdobywczyni dwóch olimpijskich medali w biegu na 100 m (złoto w 1932 i srebro w 1936 r.).