Co dwa lata w wybranym miejscu powstaje wymyślony świat. Taki, w którym można płacić tylko jedną kartą kredytową, pić napój jednej firmy, w którym czas odmierzają zegarki z jedynie słusznym logo. Kamery telewizyjne z odpowiednim znaczkiem mogą zajrzeć w niemal każde miejsce tego świata, te bez znaczka są wypraszane za ogrodzenie.
Wejścia pilnuje Międzynarodowy Komitet Olimpijski, spółka z o.o. Może nie do końca radzi sobie z plagą dopingu, myli się w wielkiej polityce, ale wyciskanie każdego dolara z igrzysk zamienił w sztukę. Jego sportowym hasłem jest „Szybciej, wyżej, mocniej”, a biznesowym: „Wiele od niewielu”. W ciągu ostatnich czterech lat MKOl zarobił ponad 4 miliardy dolarów. Wpłaciło je 12 firm z tzw. TOP Programme i telewizje, którym komitet sprzedaje igrzyska na wyłączność na zasadzie: tylko jedna stacja w każdym kraju.
„Wyłączność” to słowo-klucz. W sklepach z pamiątkami jest napis: „We are proud to accept only VISA”. Innych kart się tu nie przyjmuje. Wolontariusze i pracownicy igrzysk noszą tylko dresy Adidasa. W lodówkach stoją wyłącznie napoje grupy Coca-Cola. Omega przywiozła do Pekinu 400 ton sprzętu i kilkuset pracowników, którzy będą mierzyli czas sportowcom.
Interesów sponsorów pilnuje Karta olimpijska. Określa m.in. dopuszczalne rozmiary logo producentów na sprzęcie sportowców, a tym ostatnim grozi nawet dyskwalifikacją, jeśli podczas igrzysk będą emitowane reklamy z ich udziałem. To jeden ze sposobów zwalczania tzw. ambush marketingu, czyli prób wypromowania się przy okazji igrzysk (i innych imprez) przez firmy, które nie są ich oficjalnymi partnerami. Na lotnisku w Pekinie, w sali odbioru bagażu, wiszą plakaty z listą biznesowych partnerów MKOl. Na każdym z nich jest inny napis, a raczej odezwa do czytającego. „Umacniaj wizerunek marki”, „Dotrzymuj zobowiązań”.
Walka z tym monopolem trwa, ale jest nie do wygrania. Sposoby są różne. Można po prostu zagrać na olimpijskich skojarzeniach w kampanii reklamowej, można pójść dalej. Najgłośniejszy taki przypadek zdarzył się podczas igrzysk w Barcelonie w 1992 roku, gdy Michael Jordan i jego koledzy z Dream Teamu zaklejali logo Reeboka na strojach, bo sponsorem ich drużyny była firma Nike. Inny sposób to organizowanie w mieście igrzysk, ale poza olimpijskimi obiektami, konferencji prasowych z gwiazdami, które są twarzami reklamowymi firm.