Leszek Blanik w finale

Mistrz świata w tej konkurencji zajął trzecie miejsce w eliminacjach i wystąpi 18 sierpnia w finale. Pierwszy był Rumun Marian Dragulescu, który wyprzedził Francuza Thomasa Bouhaila

Aktualizacja: 11.08.2008 06:32 Publikacja: 11.08.2008 03:21

Leszek Blanik to jedyny polski olimpijczyk w gimnastyce sportowej

Leszek Blanik to jedyny polski olimpijczyk w gimnastyce sportowej

Foto: Rzeczpospolita

Blanik nie lubi eliminacji. Stres jest ogromny, wystarczy jeden drobny błąd i lata pracy idą na marne. Polak ma w repertuarze dwa bardzo trudne skoki. Oba mają najwyższą skalę trudności – 7,0. Tylko jeden z zawodników KRLD wykonuje trudniejszy element, ale jego tu nie ma, bo nie zakwalifikował się na igrzyska, a z Blanikiem przegrał podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Stuttgarcie, gdzie nasz gimnastyk zdobył złoty medal.

Sobota: 13.25. Większość miejsc w imponującej National Indoor Stadium zajęta. Blanik szybko wykonuje skok treningowy i przygotowuje się do pierwszej próby. Wśród sędziów oceniających rywalizację skoczków jest Polak Zbigniew Pelc. – Już kiedy Leszek stoi na rozbiegu, skupia na sobie uwagę. Ma w sobie ten magnetyzm, który sprawia, że nie można od niego oderwać wzroku – twierdzi sędzia, były gimnastyk.

25 metrów dynamicznego rozbiegu, naskok, odbicie i lot trwający 2,5 sekundy. Najważniejsze jest lądowanie. – Moje skoki bardzo trudno ustać – potwierdza Blanik już po zakończeniu swojego występu. Długo smarował miodem stół gimnastyczny (dziś to już tylko z nazwy skok przez konia, należałoby raczej mówić skok przez stół). Później wcierał jeszcze magnezję i już był spokojny, że ręce będą miały pewny punkt oparcia podczas odbicia. Kiedy stoi na rozbiegu, jeszcze coś do siebie mówi. Szybko, zdecydowanie. – To są gorzkie, często niecenzuralne słowa. Kiedy czuję, że nogi drżą ze zdenerwowania, muszę przywołać sam siebie do porządku. Skoncentrować się tylko na tym jednym, jedynym skoku. Lęk jest zawsze – przyznaje. – Trzeba go tylko oswoić. I ja już się tego nauczyłem.

Startował jako jeden z pierwszych, więc nie wiedział od razu, które zajmie miejsce. Gratulacje od trenera świadczyły jednak, że jest naprawdę dobrze. – Pierwszy skok był lepszy – twierdzi Andrej Lewit. – Zbliżony do ideału.

– Drugi skok był nieco słabszy, ale też nie mogę mieć do siebie pretensji. Noty były wysokie – mówi polski gimnastyk, który w finale będzie skakał jako ostatni.

Trzy miesiące temu dokonano już losowania, w którym w zależności od miejsca zajętego w eliminacjach ustalono kolejność startów w finale. – Chciałem, by Leszek zajął trzecie miejsce i w finale skakał jako ostatni. Nie będzie wtedy już miejsca na kalkulację – uważa prezes Polskiego Związku Gimnastycznego Ireneusz Nawara.

Sam Blanik twierdzi wprawdzie, że to nie ma większego znaczenia, bo siły są wyrównane, ale nie ma nic przeciwko takiej kolejności. W Stuttgarcie, gdzie został mistrzem świata, też skakał jako ostatni. Jeszcze przed wyjazdem do Pekinu mówił w wywiadzie dla „Rz”, że jeśli pomyślnie przejdzie eliminacje, to będzie walczył o medal. Teraz tonuje nastroje, prosi, by za wcześnie nie wieszać mu go na szyi. Każdy z ośmiu zawodników ma szanse stanąć na podium. Najbardziej rutynowany i utytułowany w tej grupie jest Dragulescu, który wrócił po ciężkiej kontuzji kręgosłupa i jest w wielkiej formie. Kilka miesięcy temu, gdy podczas ćwiczeń wolnych spadł na głowę, istniała groźba, że nie pojedzie na igrzyska. A teraz będzie tu walczył o złoto.

Wszystko wskazuje na to, że jego najgroźniejszym rywalem będzie Blanik. W finale wszystko zaczyna się do nowa, wyniki z eliminacji nie mają znaczenia.

Chcemy ten rok skończyć efektownie i cieszę się bardzo, że pierwszy krok na tej drodze już zrobiliśmy. Skoki Blanika są szalenie niebezpieczne, więc zawsze towarzyszą im nerwy. Nie wiem, kto denerwuje się bardziej, on czy ja. Chyba wychodzi na równo. Pierwszy z tych skoków Leszek wykonał niemalże perfekcyjnie. W takiej sytuacji zasada jest prosta – w drugim nie idziemy na całość. Trzeba się oszczędzać, bo każdy taki skok przypomina zderzenie sprintera, który za metą stumetrówki wpada na betonową ścianę. Takie zderzenie nie może obyć się bez kontuzji, które wpisane są niestety w istotę rywalizacji na najwyższym poziomie. Trzeba się tylko modlić, by kontuzje były możliwie najmniej dotkliwe. Teraz mamy sporo czasu do finału, gdzie zdarzyć się może wszystko. Najgroźniejszym rywalem Blanika jest on sam. Na pewno będzie trochę odpoczynku, a później przygotowania do najważniejszego konkursu w jego życiu. Nie wiem, co będzie robił w czasie wolnym. Jest dorosły, może iść do miasta, ale może też czytać książkę. Wybór należy do niego.

j.p.

1. Marian Dragulescu (Rumunia) 16,762 (średnia za dwa skoki)

2. Thomas Bouhail (Francja) 16,662

3. Leszek Blanik (Polska) 16,587

Janusz Pindera z Pekinu

Blanik nie lubi eliminacji. Stres jest ogromny, wystarczy jeden drobny błąd i lata pracy idą na marne. Polak ma w repertuarze dwa bardzo trudne skoki. Oba mają najwyższą skalę trudności – 7,0. Tylko jeden z zawodników KRLD wykonuje trudniejszy element, ale jego tu nie ma, bo nie zakwalifikował się na igrzyska, a z Blanikiem przegrał podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Stuttgarcie, gdzie nasz gimnastyk zdobył złoty medal.

Sobota: 13.25. Większość miejsc w imponującej National Indoor Stadium zajęta. Blanik szybko wykonuje skok treningowy i przygotowuje się do pierwszej próby. Wśród sędziów oceniających rywalizację skoczków jest Polak Zbigniew Pelc. – Już kiedy Leszek stoi na rozbiegu, skupia na sobie uwagę. Ma w sobie ten magnetyzm, który sprawia, że nie można od niego oderwać wzroku – twierdzi sędzia, były gimnastyk.

Pozostało 82% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska