Reklama
Rozwiń

Żubry z Augustowa lubią ciszę

To będą ostatnie szanse na sukces w Pekinie: dziś i jutro popłynie osiem polskich osad. Oznacza to, że może być kilka medali, ale historia uczy, by w tym sporcie nie przesadzać z optymizmem

Aktualizacja: 22.08.2008 11:46 Publikacja: 22.08.2008 02:05

Żubry z Augustowa lubią ciszę

Foto: Reuters

Biało-czerwony biwak, z działaczami i kibicami wypatrującymi dziewiątego medalu dla polskiej ekipy, dotarł do ostatniego przystanku.

Na torze kajakowym Shunyi zatrzyma się na dwa popołudnia, tutaj sobotnim wyścigiem Anety Koniecznej i Beaty Mikołajczyk na 500 m zakończą się dla nas igrzyska. Potem przyjdzie pora na dogrywkę, rozliczanie prezesa Piotra Nurowskiego z obietnicy dymisji, jeśli medali nie będzie tyle co w Atenach. Cała nadzieja w kajakarzach, nie trzeba specjalnie nadstawiać ucha w polskiej misji, by to usłyszeć.

Już dziś na starcie staną cztery osady, które przywiozły medal z ostatnich mistrzostw świata. Kobieca czwórka w wyścigu na 500 metrów – brązowy. Startujący kwadrans później Adam Seroczyński i Mariusz Kujawski to wicemistrzowie świata na 1000 m. Kanadyjkarze Paweł Baraszkiewicz i Wojciech Tyszyński zdobyli w MŚ 2007 brąz. Czwórka kajakarzy w wyścigu na 1000 m to kolejni wicemistrzowie.

Wróżenie z mistrzostw świata bywa jednak w przypadku polskich kajakarzy zawodne. Igrzyska w Atenach były szczególnie przykrą lekcją. Worek medali rok wcześniej, tylko jeden, brąz Agaty Pastuszki i Beaty Sokołowskiej, gdy przyszło do najważniejszej próby. Mistrzowie świata Baraszkiewicz i Daniel Jędraszko jechali po złoto, zajęli dziewiąte miejsce.

W Pekinie nikt nie wpadał do wody, z ważeniem kajaków też nie było problemów, ale przed finałami są powody do ostrożności

Tak źle nie było od igrzysk w Atlancie, a przygody Pastuszki (dziś już Koniecznej) – wywrotka w jednym z biegów, potem dyskwalifikacja za zbyt lekki kajak – stały się symbolem niemocy całej polskiej reprezentacji. Aż trudno uwierzyć, że sport z takimi tradycjami w Polsce ciągle czeka na pierwsze olimpijskie złoto.

W Pekinie nikt nie wpadał do wody, z ważeniem kajaków też nie było problemów, ale przed finałami są powody do ostrożności. Kobieca czwórka pływa dziś w innym składzie niż w MŚ, teraz w kajaku siedzą Beata Mikołajczyk, Aneta Konieczna, Edyta Dzieniszewska i Dorota Kuczkowska.

Z K-4 mężczyzn jest inny problem. Tomasz Mendelski ma pęknięte żebro, z tego powodu zrezygnował z pływania w dwójce z Adamem Wysockim. Dziś na pewno stanie na starcie razem z Wysockim, Markiem Twardowskim i Pawłem Baumannem, ale jak mówią jego koledzy, łatwiej zabić zastrzykiem ból żebra, niż wyrzucić z głowy złe myśli.

– Taki jest nasz sport. Gdyby powtórzyć wyścig dzień później, kolejność byłaby inna – mówił Twardowski wczoraj, gdy wyszedł na brzeg po półfinale K-2.

On akurat nie miałby nic przeciwko powtórce wyścigu. Chorąży polskiej kadry, mistrz świata z 2006 i brązowy medalista z 2007 nie wywalczył w nim awansu do finału. Miał silnych rywali, płynął po jednym z torów nieosłoniętych przed wiatrem w twarz, ale jak mówi, to żadna wymówka.

Twardowski to w Pekinie najbardziej zapracowany z naszych kajakarzy. Planował dopłynięcie do dwóch finałów, i udało się, ale tylko dlatego, że zdecydował się zastąpić Mendelskiego w K-2 i znów ścigać się w parze z Adamem Wysockim.

– Po kontuzji Tomka musieliśmy improwizować. Było kilka pomysłów, ale my się uparliśmy przy swoim – opowiada Wysocki. O nim i Twardowskim poprzedni prezes Polskiego Związku Kajakowego Tadeusz Wróblewski mawiał: stare żubry z Augustowa. Obaj trenują w tamtejszej Sparcie i długo pływali razem w K-2. Rozstali się w 2006 roku, Twardowski postanowił wówczas sprawdzić się w jedynce, a że miał sukcesy, tak już zostało.

– Gdy w Pekinie znów usiedliśmy razem w kajaku, okazało się, że wspomnienia wspólnych startów trochę już się zatarły w naszych mięśniach, ale szybko przypomnieliśmy sobie, co trzeba robić – opowiada Wysocki. W wyścigu półfinałowym przegrali tylko z Kanadyjczykami. – Przegrana w jedynce zostawiła zadrę, ale już godzinę później po półfinale K-2 mogłem o niej zapomnieć. Jesteśmy dobrze przygotowani – mówi Twardowski, ale żadnych obietnic przed sobotnim wyścigiem nie składa. Dziś jest o kajakarzach ciszej niż w Atenach i to im odpowiada.

Szans będzie więcej niż cztery lata temu, bo wówczas Polacy startowali w sześciu finałach, a teraz aż w ośmiu z dwunastu. – Dwa medale będą na pewno – zapowiada Twardowski. – Może nawet trzy – przebija go Wysocki. O kolorach nie chcą mówić, ale przywołują dobrą przepowiednię.

– Wioślarze, wyjeżdżając z wioski olimpijskiej, rzucili na pożegnanie: to co my, to i wy.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

p.wilkowicz@rp.pl

Biało-czerwony biwak, z działaczami i kibicami wypatrującymi dziewiątego medalu dla polskiej ekipy, dotarł do ostatniego przystanku.

Na torze kajakowym Shunyi zatrzyma się na dwa popołudnia, tutaj sobotnim wyścigiem Anety Koniecznej i Beaty Mikołajczyk na 500 m zakończą się dla nas igrzyska. Potem przyjdzie pora na dogrywkę, rozliczanie prezesa Piotra Nurowskiego z obietnicy dymisji, jeśli medali nie będzie tyle co w Atenach. Cała nadzieja w kajakarzach, nie trzeba specjalnie nadstawiać ucha w polskiej misji, by to usłyszeć.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku