Półfinałowe zwycięstwo zapewniła sobie już w pierwszej kwarcie, wygranej 6:0. Honorową bramkę Finowie, wicemistrzowie olimpijscy z Turynu, zdobyli dopiero na pięć minut przed końcem spotkania.
Bilety na finał sprzedano już dawno. Jeszcze przed rozpoczęciem drugiego półfinału pomiędzy Kanadą i Słowacją (zakończył się po zamknięciu tego wydania) ich cena na czarnym rynku skoczyła do pięciu tysięcy dolarów, bo chyba nikt w Kanadzie nie miał wątpliwości, że zagrają w nim gospodarze. Mariusz Czerkawski, były gracz NHL, teraz komentator TVP, mówi, że te wszystkie medale, które Kanadyjczycy zdobyli do tej pory, oddaliby bez wahania za złoty hokeistów.
Jeden już mają. W turnieju kobiet Kanadyjki nie miały sobie równych i tylko Amerykanki dzielnie stawiły im czoło. Finał był ładnym, pełnym emocji widowiskiem, ale zwycięzca mógł być tylko jeden – Kanada.
Atmosfera podczas meczów z udziałem gospodarzy wyjaśnia wszystko. To szaleństwo z miłości. Podniosły nastrój, który chwyta za serce, miesza się z histerycznym wrzaskiem blisko 20 tysięcy gardeł. O tym, że hokej w tym kraju jest najważniejszy, przypomina też Wayne Gretzky, bohater Kanady – to on zapalał znicz olimpijski podczas ceremonii otwarcia w mieszczącym 60 tysięcy ludzi BC Place dwa tygodnie temu.
Na finale męskiego hokeja też nie będzie jednego wolnego miejsca. Ci, którzy nie kupili biletów wcześniej, zmuszeni będą u koników zapłacić kilka razy więcej niż w kasie. Za wejściówki na mecz Kanada – Rosja żądano tysiąca dolarów, ale było warto. Po 50 latach drużyna Klonowego Liścia wreszcie wygrała. Mecz o złoty medal oczywiście musi być droższy.