Latałem z miasta do miasta, z meczu na mecz, z przesiadką w Minneapolis jak w Koluszkach. Wyjaśniałem w samolotach tubylcom zawiłości gry, która u nich nazywa się soccer.
Oni słuchali z otwartymi ustami, wykazując zdziwienie, że piłkę kopią również mężczyźni. Zresztą świadomość, że piłka nożna w wersji europejskiej to żeńska dyscyplina sportu, jest w Ameryce dość powszechna i dziś. A jednocześnie na tamtych mistrzostwach został pobity rekord frekwencji wszystkich mundiali. Mecz oglądało średnio 68 tysięcy ludzi i większość z nich stanowili Amerykanie.
Pięć lat później, w roku 1999, reprezentacja USA do lat 17 zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach świata. Z Polską zremisowała 1:1. Z naszej ówczesnej drużyny do wielkiego futbolu nie dotarł nikt. U Amerykanów grał wówczas Landon Donovan, któremu przyznano Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza świata do lat 17. Dziś Donovan, partner Davida Beckhama w Los Angeles Galaxy, ma za sobą 123 mecze w pierwszej reprezentacji USA, a na mundialu jest jej kapitanem. Razem z nim gra inny uczestnik mistrzostw w Nowej Zelandii, obrońca Oguchi Onyewu, zawodnik AC Milan. Podczas mistrzostw świata do lat 20, rozgrywanych w roku 2007 w Kanadzie, Amerykanie pokonali Polskę już 6:1. Przeciw nam grali m.in. uczestnicy mundialu w RPA Jozy Altidore i Michael Bradley. O naszych słuch zaginął.
Reprezentacja USA bierze udział w mistrzostwach świata nieprzerwanie od roku 1990, od dawna zajmuje w rankingu FIFA miejsce przed Polską. Zwyciężając przed dwoma laty w Krakowie 3:0, pokazała nam, jak się gra w piłkę. Gdybym dziś mógł powtórzyć swoje podróże lotnicze po USA sprzed 16 lat, pewnie nikt by mnie już o nic nie pytał. Może nawet jakiś Amerykanin wyraziłby zdziwienie, że w Polsce też gra się w piłkę.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/06/18/bilet-miesieczny/]Skomentuj[/link][/ramka]