Futbol z polityką w tle

Wielka historia wkraczała do mistrzostw Europy z hukiem: jednych pozbawiała szansy na zwycięstwo, innym otwierała drogę do tytułu

Publikacja: 09.06.2012 01:31

Dania zagrała w Euro 1992 tylko dlatego, że ONZ nałożył sankcje na Jugosławię. Duńczycy zostali mist

Dania zagrała w Euro 1992 tylko dlatego, że ONZ nałożył sankcje na Jugosławię. Duńczycy zostali mistrzami

Foto: AFP

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Piłka nożna miała zawsze związek z polityką i można się było o tym przekonać już przy okazji dwóch pierwszych turniejów – w latach 1960 i 1964. Gdyby nie mistrzostwa Europy (zwane wtedy Pucharem Narodów), pewnie jeszcze długo nie zmierzylibyśmy się z reprezentacją Hiszpanii. Bo tam rządził generał Francisco Franco, a w Polsce bohaterami pozytywnymi byli żołnierze brygad międzynarodowych, walczących przeciw generałowi podczas wojny domowej.

Franco – Chruszczow 1:1

Żadnych kontaktów sportowych z Hiszpanią też nie było. Mało prawdopodobne, aby z tego powodu cierpieli kibice w Madrycie i Barcelonie, polscy jednak ponosili straty. Tak się bowiem składało,

że w połowie lat 50. rozpoczęły się europejskie rozgrywki klubowe, których najbardziej wysublimowana forma nosi dziś nazwę Ligi

Mistrzów. Przez pięć lat z rzędu (1956–1960) wygrywał je Real Madryt. My tego nie widzieliśmy, ponieważ Telewizja Polska zaczęła transmitować finały od roku 1962. Ale ten fakt tym bardziej budował legendę. Jeśli piłkarza nie widzisz, lecz czytasz o nim, to sobie wyobrażasz, co chcesz.

I oto los wyciągnięty przez UEFA  sprawił, że latem 1959 r. reprezentacja Hiszpanii, z gwiazdami Realu (Alfredo di Stefano, Francisco Gento, Enrique Mateos) oraz Barcelony (Luis Suarez, Juan Tejada, Fernando Olivella), przyjechała do Polski na mecz eliminacyjny do pierwszych mistrzostw Europy. W konfrontacji z takimi asami nie mieliśmy szans. Przegraliśmy 2:4 na Stadionie Śląskim i 0:3 w Madrycie.

Następnym przeciwnikiem Hiszpanów był Związek Radziecki. Ponieważ Madryt i Moskwa nie utrzymywały stosunków dyplomatycznych, Hiszpanie postanowili na mecz nie jechać. FIFA nie miała wyjścia – ukarała ich walkowerem. Do następnej rundy awansowali Rosjanie, którzy pół roku później w Paryżu wygrali pierwsze mistrzostwa, po finałowym zwycięstwie nad Jugosławią 2:1.

Historia bywa przewrotna. Cztery lata później, w roku 1964, gospodarzem mistrzostw była Hiszpania. Dotarła do finału, w którym zmierzyła się właśnie ze Związkiem Radzieckim. Tym razem mecz odbywał się w  Madrycie. Franco odgrywał rolę gospodarza. Mistrzostwa przypadły na szczególny czas. Stosunki polityczne między obydwoma krajami miały temperaturę lutego w Krasnojarsku. Hiszpania zamknęła się za Pirenejami, Real jeszcze kąsał, ale zęby mu próchniały. A Rosjanie czuli się panami świata. Może w konflikcie kubańskim Nikicie Chruszczowowi za bardzo nie wyszło, ale trzymał fason, waląc butem o pulpit mównicy w siedzibie ONZ i szczycił się pierwszym kosmonautą na świecie.

Związek Radziecki miał bardzo dobrych piłkarzy, a bramkarz Lew Jaszyn do dziś cieszy się opinią najlepszego na tej pozycji w historii futbolu. Franco sporo ryzykował, idąc na stadion. Hiszpanie szybko zdobyli prowadzenie, goście za chwilę wyrównali i przez pozostałe 80 minut trwała zażarta walka. Rosjanie nie mogli liczyć na doping swoich kibiców, bo nie zezwolono im na wyjazd w obawie, że nie znajdą drogi powrotnej. Hiszpanie mieli lepszą sytuację.  Sześć minut przed końcem meczu Marcelino pokonał Jaszyna i Franco mógł odetchnąć.

Agonia ZSRR

Drugi raz polityka wkroczyła na boisko w roku 1992, przed turniejem w Szwecji. Forma ingerencji była drastyczna, ale nieunikniona. Jugosławia i Związek Radziecki wywalczyły awans do finałów, ale nie było pewności, czy w nich wystąpią. Na Bałkanach toczyła się wojna domowa, a Kraj Rad się rozpadał. UEFA postawiła ultimatum federacji obydwu krajów, żądając jasnego postawienia sprawy: gracie czy nie. Obydwie federacje potwierdziły udział swoich reprezentacji, ale zagrała tylko jedna. Właściwie trudno nawet napisać, jaka to była drużyna. Pierwsze miejsce w eliminacjach zajął bowiem Związek Radziecki, ale kiedy turniej się zaczynał, takiego państwa już nie było. Rosjanie wystąpili więc jako Wspólnota Niepodległych Państw. Ironią losu, znakiem czasu i powodem do przewracania się Włodzimierza Iljicza w mauzoleum było to, że rosyjski napis „CCCP" na koszulkach piłkarzy zastąpił angielski „CIS": Commonwealth of Independent States.

Z 20 piłkarzy kadry na turniej 11 było już zawodnikami klubów zachodnich. Była to reprezentacja tworu, z którym nikt się nie identyfikował. W drużynie znaleźli się zawodnicy kilku narodów, które dziś mają swoje państwa. Wtedy nie mieli żadnych motywacji, aby narażać kości dla dobra, które przestało być wspólne. Nie dość, że nie wygrali żadnego meczu, to jeszcze ponieśli zawstydzającą porażkę ze Szkocją 0:3. Coś takiego w czasach imperium sowieckiego nie mogłoby się zdarzyć.

Z Jugosławią sprawa była jeszcze smutniejsza. Jej reprezentacja (a grali w niej Serbowie i Chorwaci, którzy toczyli ze sobą wojnę) wyjechała do Szwecji, nadzieje na występ spaliły jednak na panewce. W związku z wojną Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła sankcje na Jugosławię. Wśród wielu dolegliwości znalazł się zakaz międzynarodowych kontaktów dla sportowców. Kiedy więc uczestnicy Euro 1992 meldowali się w szwedzkich hotelach, Jugosłowianie je opuszczali.

Miejsce Jugosławii zajęła druga drużyna w tabeli eliminacji, czyli Dania. Kilku jej piłkarzy po zakończeniu rozgrywek wyjechało na wakacje. A piłkarz, jeśli już wyjeżdża, to zwykle daleko. Telefonia komórkowa jeszcze nie była w modzie. Duński trener reprezentacji Richard Moeller-Nielsen założył w siedzibie federacji w Kopenhadze centralę telefoniczną, a sekretarka dzwoniła po klubach, hotelach i biurach turystycznych.

Mistrz z plaży

Dotarli wszyscy. Byli wypoczęci i rozluźnieni, w przeciwieństwie do swoich przeciwników, którzy wylewali pot na treningach. Stosując formy przygotowań do poważnego turnieju, o jakich nie wspomina żaden szanujący się podręcznik trenerski, Duńczycy stali się rewelacją zawodów. Pokonali trenowaną przez Michela Platiniego Francję, mistrza Europy – Holandię, a w finale Niemców 2:0.

Mistrzostwa przypadły na szczególny okres, po „wiośnie ludów" w Europie. To był pierwszy wielki turniej, na którym wystąpiła reprezentacja zjednoczonych Niemiec, a działo się to dwa lata po zdobyciu przez RFN mistrzostwa świata. Franz Beckenbauer powiedział po zjednoczeniu: „Teraz przez wiele lat nikt w świecie nam nie dorówna".

Beckenbauer się pomylił. W kadrze na Euro 1992 znalazło się trzech piłkarzy z dawnego NRD, ale tylko jeden, Matthias Sammer, zrobił prawdziwie europejską karierę. W NRD bronił barw Dynama Drezno, klubu, który był oczkiem w głowie Stasi. Tym razem jeszcze swojej nowej reprezentacji nie pomógł. Cztery lata później, w Anglii, reprezentacja zjednoczonych Niemiec (z Sammerem w składzie) pokonała w finale Czechy, które odłączyły się trzy lata wcześniej od Słowacji. Kapitanem drużyny był Juergen Klinsmann i to on przedstawiał królowej Elżbiecie niemiecką drużynę przed finałem na Wembley.

Stosunki piłkarskie pomiędzy Anglią a Niemcami przybierały przez lata różne formy. Zawsze jednak więcej w nich było szacunku, typowego dla dwóch mocarzy, niż autentycznej sympatii. Kiedy reprezentacja Anglii pojechała w roku 1938 na mecz międzypaństwowy do Berlina, brytyjski ambasador poprosił piłkarzy, aby wykonali gest wobec gospodarzy i powitali ich wyciągnięciem prawej ręki w dobrze znanym nazistowskim geście. Działo się to między Anschlussem Austrii a konferencją w Monachium, skąd premier Neville Chamberlain „przywiózł pokój".

Niemiecki spadochroniarz Bert Trautmann, zestrzelony nad Anglią, został jednym z najbardziej znanych bramkarzy na Wyspach Brytyjskich. Przez 15 lat bronił bramki Manchesteru City. W roku 1956 zdobył z nim Puchar Anglii, mimo że zaraz na początku meczu przetrącono mu kręgi szyjne. Był uwielbiany przez kibiców. W roku 2004 królowa nadała mu tytuł szlachecki.

Niemieccy piłkarze zaczęli grać w klubach angielskich dopiero pod koniec XX w. i wielu z nich zapisało się w dobrej pamięci angielskich kibiców. Kiedy Klinsmann, przystojny blondyn i wspaniały gracz, przedstawiał królowej swoich partnerów, miał już za sobą sezon gry w Tottenhamie. A po Euro 1996 jeszcze tam wrócił. Pod koniec wieku, w jednej z ankiet na najpopularniejszych Niemców na Wyspach Brytyjskich, Klinsmann zajął drugie miejsce. Wygrał Adolf Hitler.

Grecja: największa sensacja

Przed finałami mistrzostw Europy 2004 w Portugalii szans nie dawano tylko dwóm spośród 16 reprezentacji – Grecji i Łotwy.

I właśnie Grecja zwyciężyła. Grecy nie mieli w swych szeregach wielkich i znanych zawodników. Owszem, kilku broniło barw klubów w Europie Zachodniej, ale nie odgrywali w nich pierwszoplanowych ról (m.in. środkowy obrońca Traianos Dellas w AS Roma, pomocnik Giorgios Karagounis w Interze Mediolan, napastnik Zisis Vryzas w Fiorentinie). Na 23 zawodników 15 grało w Panathinaikosie Ateny, Olympiakosie Pireus i AEK Ateny. W roku 2004 to były kluby średniej klasy europejskiej, chociaż miały już sporo doświadczeń z meczów pucharowych.

Największą gwiazdą i atutem reprezentacji Grecji był jej trener – Niemiec Otto Rehhagel.

To on nauczył piłkarzy bezwzględnego posłuszeństwa i zmusił do wykonywania założeń taktycznych, co w przypadku impulsywnych, grających indywidualnie Greków oznaczało niemal zmianę mentalności. Niikomu wcześniej to się nie udało.

Już podczas Euro w Portugalii, patrząc z podziwem na Greków pokonujących kolejne przeszkody, mieliśmy świadomość, że nie jest to drużyna, która czymkolwiek zaznaczy się w historii futbolu. Nie pokazała niczego nowego w dziedzinie taktyki. Grała bez polotu, ale konsekwentnie i skutecznie. Rozpoczęła turniej od zwycięstwa na gospodarzami

– Portugalią 2:1, następnie pokonała Francję, Czechy, a w finale jeszcze raz wygrała z gospodarzami 1:0. O przypadku nie mogło być mowy. Większej niespodzianki historia mistrzostw Europy nie notuje.

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Piłka nożna miała zawsze związek z polityką i można się było o tym przekonać już przy okazji dwóch pierwszych turniejów – w latach 1960 i 1964. Gdyby nie mistrzostwa Europy (zwane wtedy Pucharem Narodów), pewnie jeszcze długo nie zmierzylibyśmy się z reprezentacją Hiszpanii. Bo tam rządził generał Francisco Franco, a w Polsce bohaterami pozytywnymi byli żołnierze brygad międzynarodowych, walczących przeciw generałowi podczas wojny domowej.

Pozostało 95% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?