Wczorajszy mecz w Kijowie miał rozstrzygnąć: triumf Hiszpanii, jako logiczna konsekwencja nowej futbolowej filozofii spod znaku Barcelony, czy też zwycięstwo Włoch – nagroda za to, że ich reprezentacja zmieniła się tak bardzo, piłkarze i trener zanegowali stare futbolowe prawdy rodem z Italii. Włochom warto było kibicować jak alkoholikowi, który przestaje pić, i oszustowi, który zaczyna uczciwe życie.

Finał jako nagroda musi im wystarczyć, bo Hiszpania zagrała tak, jakby wszystkie poprzednie mecze podczas Euro były kamuflażem przed decydującym starciem. Znów przyjemnie było patrzeć na jej szybkie akcje, mistrzowie świata nie nudzili setkami podań, zrezygnowali z jałowego futbolu, który bywał sztuką dla sztuki. Po tym finale znów kochamy Hiszpanię Iniesty, Xaviego, Fabregasa, Silvy i nowej gwiazdy Jordi Alby.

Hiszpania ma w sporcie swój złoty wiek. Dominuje w piłce nożnej, tenisie, ma znakomitych koszykarzy i kolarzy. Król Juan Carlos i jego syn książę Felipe jeżdżą z imprezy na imprezę, są wszędzie tam, gdzie dzięki sportowcom grają hymn, który nie ma słów. Ale futbol pozostaje najważniejszy – nie tylko dla Hiszpanów, przecież mecze Realu Madryt z Barceloną nazywane są derbami Europy i oglądane na całym świecie.

Od czasu legendarnego koszykarza Michaela Jordana i jego Chicago Bulls nie było w sporcie drużyny, której kibicowałby cały świat. Aż pojawiła się Barcelona Pepa Guardioli. Wczoraj pod koniec meczu w drużynie Hiszpanii na boisku byli tylko piłkarze katalońskiego klubu i Realu Madryt. Czy trzeba lepszego dowodu na to, gdzie bije serce futbolu?

Michel Platini podczas sobotniej konferencji prasowej w Kijowie bez umiaru chwalił Polskę i Ukrainę jako gospodarzy, którzy w stopniu niespotykanym z Euro się identyfikowali. Za cztery lata szansę na podobną identyfikację będzie miała jego Francja, a potem ma już liczyć się tylko UEFA i jej pieniądze. Platini zaproponował, by gospodarzem Euro była Europa z meczami od Moskwy po Lizbonę. To bardzo dobry biznesplan, bo trudno bez końca liczyć, że jedni będą wydawać ogromne pieniądze, budować stadiony, a drudzy zabierać prawie cały zysk. Finansowo jest to propozycja fair, ale w tym projekcie nie ma już miejsca dla takich jak my. Dobrze, że chociaż znakomite mecze rozgrywane na pięknych polskich stadionach zostaną w naszej pamięci na zawsze.