W sportowej historii Żeni Kafielnikowa jest wiele ostrych zakrętów, o ostatnim usłyszeliśmy na początku września. Były mistrz rakiety, prawdziwa rosyjska dusza, ostatnimi laty ogarnięty pasją do golfa postanowił wystartować na igrzyskach w Rio de Janeiro. Wystartować to mało, wygrać – to jest obecny plan mistrza olimpijskiego z Sydney. Są jednak problemy. Pierwszy to konflikt z rodzimą federacją golfa, drugi, niezręcznie wspominać, to pewne braki w umiejętnościach. Przynajmniej pierwszy kłopot ma już rozwiązanie: mistrz rakiety i kija zapewne wystartuje w Rio w barwach Ukrainy.
Z tenisa odszedł w końcu 2003 roku, zostawiając cykl ATP Tour w przeświadczeniu, że odchodzi sportowiec, który nie wykorzystał w pełni oczywistego talentu, bo odciągały Żenię od większych sukcesów pewne słabości charakteru. Po tenisie szukał jednak dalszej drogi wytrwale, nie poszedł na łatwiznę i nie został politykiem jak Marat Safin, przez pewien czas był często widziany przy stoliku pokerowym, bo pasję do zakładów i ryzyka miał zawsze.
W golfa grał początkowo okazjonalnie, zwykle po to, by oddać partnerom z pola kilka tysięcy dolarów za przegrane dołki (byli ponoć tacy koledzy tenisiści, co zarabiali na grze z Rosjaninem więcej, niż na korcie). Kiedy już postanowił, że kije i dołki to jest to, został nawet amatorskim mistrzem Rosji. Poszedł krok dalej, wybrał drogę zawodową, a niedawna informacja, że po 112 latach przerwy golf wraca na olimpijskie salony, tylko wzmocniła jego determinację.
Pierwszy turniej profesjonalny, w jakim wziął udział, skończył się, powiedzmy szczerze, sportową katastrofą. Kroniki odnotowały: cykl Challenge Tour (to taka mocna druga liga profesjonalnego golfa w Europie) w 2005 roku, Moskwa, turniej Russian Open, debiutant Kafielnikow po dwóch rundach odpada z amatorskim wynikiem 40 uderzeń powyżej normy (par).
Trzy lata później, w tym samym turnieju widać już znaczącą poprawę: 27 uderzeń powyżej par, efekt ten sam, do zwycięstwa daleko, ale przecież porażka mniej bolesna. By nie przeciągać opisu zdarzeń, ostatnim turniejem zawodowym ambitnego Żeni był Austrian Open (cykl PGA European Tour, czyli już europejska ekstraklasa) w lipcu tego roku, wynik w rundach 75 i 77 uderzeń, czyli przyzwoicie, tylko 8 uderzeń powyżej normy. Do dalszej gry za mało (golfiści po dwóch rundach przechodzą tzw. cięcie stawki, przez dwa następne dni grają tylko ci nie skreśleni), ale różnica w porównaniu z 2005 rokiem kolosalna.