NBA: nowa siła z Nowego Jorku

Kibice Nets już nie zakładają papierowych worków na głowy. Teraz ich symbolem jest rycerz

Aktualizacja: 08.12.2012 20:21 Publikacja: 08.12.2012 00:01

Jay Z i Beyonce na meczu Brooklyn Nets i New York Knicks

Jay Z i Beyonce na meczu Brooklyn Nets i New York Knicks

Foto: AFP

A to przecież było tak niedawno, kiedy drużyna przegrywała mecz za meczem na początku sezonu 2009/2010. Jakby zawodnicy chcieli wystawić na próbę cierpliwość Michaiła Prochorowa: znudzi mu się, czy się nie znudzi finansowanie największego pośmiewiska ligi.

Kilka miesięcy wcześniej jeden z najbogatszych Rosjan przejął większościowe udziały w drużynie, której jedyną zaletą była bliskość Nowego Jorku. I może jeszcze to, że jej kibicem i jednym z udziałowców jest raper Jay-Z, a razem z mężem na trybunach pojawia się Beyonce.

Jest kilka takich zespołów w NBA: Minnesota Timberwolves, Washington Wizards, Charlotte Bobcats – co by nie zrobili i tak będą na szarym końcu stawki. Do niedawna w tym gronie byli też New Jersey Nets.

Wszystko zmieniło się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy przenieśli się do Nowego Jorku. A właściwie wrócili, bo już tam kiedyś grali, choćby w latach 70. Zresztą, nawet mieli być w założeniu klubem z Nowego Jorku, nawet nazwę dostali tak, żeby się rymowała z baseballowym New York Mets i futbolowym New York Jets. Tylko, że ich grze w Nowym Jorku sprzeciwili się Knicks, którzy nie chcieli mieć pod bokiem rywala w walce o kibiców i dochody.

I przez długie lata nie mieli. Kto tam przyszedł – popadał w przeciętność, albo łapał kontuzje, jak Darryl Dawkins albo Otis Birdsong, a gdy już im się udało zbudować na początku lat 90. silną drużynę z trzema gwiazdami: Derrickiem Colemanem, Kenny'm Andersonem i Drażenem Petroviciem, to ten ostatni zginął w wypadku samochodowym, i plan na przyszłość znów się posypał.

Na początku nowego wieku mieli swój czas, kiedy wreszcie poszli po rozum do głowy i na stanowisku generalnego menedżera zatrudnili Rodda Thorna – człowieka, który ściągnął do Chicago Bulls Michaela Jordana. Transfery w NBA to partia szachów, z jednej strony ogranicza cię salary cap, z drugiej przepisy o zastrzeganiu graczy, gwarantowanych kontraktach, handlowanie wyborami w drafcie, trójstronne wymiany: gdzie trzech zawodników równa się czterech i każdy może pójść w innym kierunku.

Thorn się w tym znakomicie czuł. Wiedział, kogo oddać można, a kogo koniecznie trzeba ściągnąć. Zbudował drużynę wokół Jasona Kidda – rozgrywającego z oczami dookoła głowy i silną osobowością, i tak Nets dwa razy dotarli do finałów całej ligi. Ale to było wszystko, potem zespół znów zaczął się osuwać w przeciętność, a często przy kluczowych zawodnikach widniało nazwisko „kontuzjowany" – tak jak u Nenada Krsticia, Sareefa Abdur-Rahima, Jeffa McInnisa, czy Richarda Jeffersona. Gdy ściągnęli chińskiego olbrzyma, chcąc wykorzystać koniunkturę na olbrzymim rynku, to trafił im się chłopak ze szkła. Ciągle pod górę.

Nawet po przyjściu Prochorowa, a wraz z nim dolarów z rosyjskiego niklu, nie zaczęło się dziać lepiej. Zdolny trener Avery Johnson też potrzebował materiału, żeby ulepić drużynę. Blisko był Carmelo Anthony, który chciał uciec z Denver bliżej wielkiego świata, ale wybrał ostatecznie New York Knicks. Obrazić zdążyli się Brook Lopez, Sasha Vujacić i Jordan Farmar, którzy mieli być oddani za jedną gwiazdę. Z wymiany nic nie wyszło.

I nagle stał się cud. Tuż po weekendzie All-Star do zespołu dołączył Deron Williams, którego dość mieli w Salt Lake City. Mając jedną gwiazdę, mogli spokojnie budować drużynę. Nie ściągali wielkich nazwisk, może poza Joe Johnsonem, który na stare lata przeniósł się z Atlanty do Nowego Jorku. Wzięli Geralda Wallace'a z Portland, CJ Watsona i Keitha Bogansa z Chicago Bulls i tak powoli, cegła po cegle zbudowali zespół, który liczy się w Konferencji Wschodniej i pewnym krokiem maszeruje w stronę play off.

Jay-Z wziął na siebie całą stronę marketingową przedsięwzięcia (Prochorow dostarcza głównie gotówkę) i przebudował wizerunek drużyny. Być prawie w Nowym Jorku, to nie to samo co być w środku i wychowany na Brooklynie raper w końcu dopiął swego. Tylko musiał poczekać aż wybuduje się nowa hala Barclays Arena i od tego sezonu przeniósł zespół, zmieniając mu jednocześnie nazwę z New Jersey Nets na Brooklyn Nets, a herb i stroje zaprojektował sam, nie zapominając się tym głośno pochwalić.

Teraz liczy, że przyciągnie na trybuny kibiców, którzy wreszcie mają wybór, komu kibicować. Na każdy mecz we własnej hali Nets przygotowują 2 tys. wejściówek po 15 dolarów, żeby biedniejszych też było na nie stać (podobno bardzo szybko znikają). Walka o rząd dusz będzie teraz podczas każdego meczu między Nets a Knicks, liderem na Wschodzie. Pierwsze starcie wygrał Brooklyn. Nets pokonali również m.in. Boston Celtics na wyjeździe.

Ale nie tylko wyniki są ważne. Znani zawodnicy też będą chętniej tutaj zaglądać. W lecie do Nets bardzo chciał trafić Dwight Howard i potem swój transfer do Los Angeles Lakers nazwał szczęściem w nieszczęściu. Czegoś takiego świat jeszcze nie widział.

A to przecież było tak niedawno, kiedy drużyna przegrywała mecz za meczem na początku sezonu 2009/2010. Jakby zawodnicy chcieli wystawić na próbę cierpliwość Michaiła Prochorowa: znudzi mu się, czy się nie znudzi finansowanie największego pośmiewiska ligi.

Kilka miesięcy wcześniej jeden z najbogatszych Rosjan przejął większościowe udziały w drużynie, której jedyną zaletą była bliskość Nowego Jorku. I może jeszcze to, że jej kibicem i jednym z udziałowców jest raper Jay-Z, a razem z mężem na trybunach pojawia się Beyonce.

Pozostało 89% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?