Było aż za dobrze. Po dotarciu do półfinałów 17 reprezentantów Polski, ZSRR i krajów demokracji ludowej prasa napisała: „Dzień sukcesów ludowego sportu".
Po zakwalifikowaniu się do finałów czterech Polaków, trzech bokserów ZSRR, jednego Węgra i jednego „Czechosłowaka" można było przeczytać: „Oto najlepszy dowód potęgi naszego pięściarstwa, naszej szkoły, naszego wychowania, wzorowanych na wielkich osiągnięciach Kraju Rad". A to była dopiero połowa walk półfinałowych. Nim rozpoczęły się finały, „Przegląd Sportowy" obok winiety na górze kolumny dał tekst pod tytułem „Radziecka szkoła boksu zwycięża".
W finałach znalazło się aż siedmiu polskich bokserów. Zwyciężyło pięciu z nich. W wadze muszej Henryk Kukier pokonał Frantiska Majdlocha z Czechosłowacji; w koguciej Zenon Stefaniuk – Borysa Stiepanowa (ZSRR); w piórkowej Józef Kruża – Aleksandra Zasuchina (ZSRR); w lekkopółśredniej Leszek Drogosz – Irlandczyka Terence'a Milligana, w półśredniej Zygmunt Chychła – Siergieja Szczerbakowa (ZSRR).
Krzyk i oklaski
W wadze półciężkiej Tadeusz Grzelak przegrał z Ulrichem Nitzschke (NRD), w ciężkiej Bogdan Węgrzyniak uległ Algirdasowi Soczikasowi (ZSRR). Brązowe medale zdobyli: Aleksy Antkiewicz w wadze lekkiej i 18-letni uczeń X klasy szkoły ogólnokształcącej w Bielsku-Białej Zbigniew Pietrzykowski w lekkośredniej. Jedynym Polakiem, który nie zdobył medalu, był Zbigniew Piórkowski.
To był sukces niebywały. Feliks Stamm wspominał w swoich pamiętnikach niezwykłą atmosferę panującą w Hali Gwardii. Nie było gdzie szpilki włożyć, ludzie cieszyli się, śpiewali rodakom „Sto lat". Nawet Maria Dąbrowska w „Dziennikach" zwróciła uwagę na fenomen mistrzostw, co cytuje w swoich „Kartkach z PRL" Wiesław Władyka: „Polska zdobyła mistrzostwo Europy, pięciu jej zawodników kolejno zwyciężyło, w tym, zdaje się, trzech w walce z Rosjanami. Dwu tylko zawodników radzieckich odniosło sukcesy, w tym żaden Rosjanin, jeden był Łotysz, drugi Armeńczyk. Ale nie to jest ważne. Tylko że trudno opisać, choćby tylko uchem chwytany, nastrój sali. Entuzjazm dla zawodników polskich wyrażany krzykiem i oklaskami można porównać do huku morza w czasie sztormu. To było ogłuszające. A kiedy po piątym zwycięstwie tłum zaczął gromowym głosem – Jeszcze Polska nie zginęła – i śpiewał, jak my nigdy nie śpiewamy – łzy pociekły mi z oczu (dalszy fragment skonfiskowała cenzura w 1988 r.). Śmieszne, ale to była wielka manifestacja patriotyczna".
Propaganda miała problem. Nie można było wprost napisać, że Związek Radziecki przegrał, a Polska wygrała. Kłóciło to się jaskrawo z tym wszystkim, o czym można było codziennie czytać w gazetach i w co ludzie nie wierzyli. W to, że „Walczymy z reumatyzmem – wrogiem życia i pracy" – jeszcze jako tako. Ale „nóż Kolesowa, skrawający metal szybciej – lepiej – taniej", nagle się stępił. A metody szkolenia bokserów docenta Konstantego Gradopołowa z będącego dla Polski wzorem Centralnego Instytutu Kultury Fizycznej im. Stalina w Moskwie zostały porażkami Sowietów podważone.
W usta jednego z mistrzów – Józefa Kruży, zaraz po finałach włożono (?) słowa: „Pragnę wyjechać na naukę do Związku Radzieckiego. Po poznaniu radzieckich metod treningu przekazywałbym swe wiadomości i zdobyte w ringu doświadczenia naszej młodzieży".
Tylko „Życie Warszawy", oceniając turniej, stanęło na wysokości zadania: „Triumf naszego pięściarstwa, doskonały debiut w mistrzostwach bokserów ZSRR – jedno mają źródło. Jest nim opieka państwa nad sportem, naukowa metoda pracy przygotowawczej sportowców, jest nim masowość i upowszechnienie kultury fizycznej".
Pojawił się też termin, używany później nieraz w prasie sportowej, kiedy brakuje argumentów: „Olimpijski wicemistrz Miednow nie miał szczęścia, wylosowawszy w eliminacjach największy nasz talent bokserski – Drogosza. Ich walka była moralnym finałem mistrzostw" („Życie Warszawy").
Chcąc osłodzić radzieckim gościom gorycz porażki, aktywiści ZMP zaprosili ich do odwiedzenia Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu, gdzie na licencji radzieckiej Pobiedy produkowano samochód Warszawa.
Na stoiskach wydawnictw, ustawionych z okazji Dni Książki i Prasy w alei Stalina (Aleje Ujazdowskie), pięściarze radzieccy, polscy i z innych krajów demokracji ludowej podpisywali książki pisarzy radzieckich oraz „postępową beletrystykę". Wydawnictwo Czytelnik wznowiło właśnie „Lato w Nohant" Jarosława Iwaszkiewicza, „Medaliony" Zofii Nałkowskiej, „Starą Baśń" Józefa Ignacego Kraszewskiego i „Prawdę o Katyniu" Bolesława Wójcickiego, o „zbrodni popełnionej przez faszystów niemieckich jesienią 1941 roku".
Tydzień po zakończeniu mistrzostw w Hali Gwardii odbyła się akademia, podczas której Feliksa Stamma udekorowano Krzyżem Oficerskim, mistrzów Europy i kolarza Stanisława Królaka – Złotymi Krzyżami Zasługi, a wicemistrzów Srebrnymi.
Kim byli mistrzowie?
Henryk Kukier miał 23 lata. Pochodził z Lublina. Po zakończeniu kariery był trenerem. Mieszka w swoim rodzinnym mieście.
Zenon Stefaniuk (23) urodził się na wsi pod Siedlcami. Pracował tam jako drukarz. Zmarł w roku 1985.
Zenon Kruża (25) zaczynał boksować w Tczewie, największe sukcesy odnosił w barwach CWKS Legia. Zmarł w roku 1996.
Aleksy Antkiewicz (30) pochodził z Katlewa na Warmii, ale niemal całe życie spędził w Trójmieście. Przez 15 lat był trenerem Czarnych Słupsk. Jedno z rond w tym mieście nosi jego imię. Wychował kilku bardzo dobrych bokserów. Zmarł w roku 2005 w Gdańsku.
Leszek Drogosz (20), kielczanin przez całe życie. Nazywano go „Czarodziejem ringu". Legenda boksu, trzykrotny mistrz Europy. Po zakończeniu kariery sportowej robił karierę jako aktor. Zmarł w roku 2012.
Zygmunt Chychła (26), gdańszczanin, wcielony w roku 1944 do Wehrmachtu i wysłany do Francji. Po dezercji znalazł się w Drugim Korpusie generała Władysława Andersa i walczył we Włoszech. Po igrzyskach olimpijskich w Helsinkach (1952) zachorował na gruźlicę. Powinien przerwać karierę, ale jako mistrz olimpijski był potrzebny reprezentacji, więc wmawiano mu, że choroba nie jest groźna. Zwyciężył, jednak zaraz po mistrzostwach w Warszawie zszedł z ringu na zawsze. Nie mogąc liczyć na pomoc, na początku lat 70. wyjechał do Niemiec. Zmarł w roku 2009, w domu opieki społecznej w Hamburgu.
Ich trener Feliks Stamm zmarł w Warszawie w roku 1976. Żegnała go cała Polska.
Hala Gwardii stoi, jak stała. Mieści duży sklep spożywczy. Tam gdzie był ring, można kupić ogórki kiszone.