Reklama
Rozwiń

Wszystkie kolory Chelsea

Chelsea wygrała Ligę Europejską i przeszła do historii. Jest pierwszym klubem, który w ciągu dwóch lat zwyciężył w dwóch najważniejszych (od sezonu 2010) rozgrywkach klubowych. Przed rokiem zdobył Puchar Mistrzów

Aktualizacja: 16.05.2013 10:35 Publikacja: 16.05.2013 10:29

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

To jest pewnego rodzaju dowód na brak logiki w nawet najlepiej zorganizowanym i ułożonym świecie futbolu. Rok temu Chelsea prowadził trener Roberto Di Matteo, traktowany jako jeden z niegodnych następców Jose Mourinho. Kiedy w roku 2008 Chelsea pierwszy raz dotarła do finału Ligi Mistrzów miała trenera tymczasowego, Avrama Granta. Teraz jej menedżerem jest Rafael Benitez, którego kibice, delikatnie mówiąc, nie darzą sympatią, więc wiadomo, że za chwilę ze Stamford Bridge odejdzie.

Benitez to jest poważny facet, który zdobywał już Puchar Mistrzów z Liverpoolem (to wtedy na linii bramkowej tańczył Jerzy Dudek), Puchar UEFA z Valencią i Klubowy Puchar Świata z Interem. Ale w Chelsea się nie przyjął.

Oglądając finał Ligi Europejskiej kibicowałem Benfice. Ze względu na tradycje, Eusebio, który pół wieku temu był najlepszym napastnikiem Europy i połowy świata a wczoraj przyszedł na stadion o kuli. I dlatego, że zawsze jestem za biedniejszymi. A jak się nie ma pieniędzy, to się ma pecha.

Do Chelsea nic nie mam. Wprost przeciwnie. Gdybym w roku 1966 zrozumiał co do mnie napisała, odpowiadając na list ucznia liceum z Warszawy, gdybym miał wtedy pięć funtów i możliwości przesłania ich na Stamford Bridge razem z wypełnionym formularzem, byłbym dziś zapewne najstarszym w Polsce członkiem klubu kibica Chelsea.

To był wtedy angielski klub, grał w nim Bobby Tambling, którego rekord strzelecki Frank Lampard pobił dopiero teraz. Lamparda zresztą nie było na świecie a jego ojciec, też Frank, grał dla West Ham, razem z Bobbym Moore, Geoffem Hurstem i Martinem Petersem, czyli trzema mistrzami świata. Tambling był przeciętnym grajkiem, ale angielskim, a to działało na wyobraźnię. Tym bardziej, że Anglia była mistrzem świata.

Dziś to wszystko jest tylko romantyczną przeszłością, z której pozostał najładniejszy hymn klubowy „Blue Is The Colour, Football is The Game". Od kiedy za „moskiewskie pieniądze" wszystko można kupić, moje uczucie dla Chelsea znacznie zmalało. Bliżej mi do Benfiki. Ale kiedy patrzyłem na Rafę Beniteza, którego mięśnie śmiechu nie pracowały nawet kiedy odbierał złoty medal, byłem z nim. On dał kibicom to, po co przyszli. Odejdzie z podniesioną głową a kiedy okaże się, że ich ukochany, wyczekiwany Mourinho znowu nie spełni marzeń, uświadomią sobie, że ten Benitez, chociaż mniejszy showman, był bardzo dobrym trenerem.

To jest pewnego rodzaju dowód na brak logiki w nawet najlepiej zorganizowanym i ułożonym świecie futbolu. Rok temu Chelsea prowadził trener Roberto Di Matteo, traktowany jako jeden z niegodnych następców Jose Mourinho. Kiedy w roku 2008 Chelsea pierwszy raz dotarła do finału Ligi Mistrzów miała trenera tymczasowego, Avrama Granta. Teraz jej menedżerem jest Rafael Benitez, którego kibice, delikatnie mówiąc, nie darzą sympatią, więc wiadomo, że za chwilę ze Stamford Bridge odejdzie.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025