Wiggins przed startem włoskiego wyścigu zapowiadał, że w tym roku ma zamiar wygrać dwie najważniejsze imprezy kolarskie – Giro d'Italia i Tour de France. Jednak plany Brytyjczyka krzyżuje pech. W czasie siódmego etapu Wiggins boleśnie upadł, przez co stracił do prowadzącego wówczas w klasyfikacji generalnej Benata Intxaustiego Elorriagi minutę i 32 sekundy. Sztab medyczny zapewniał, że brytyjski kolarz ma się dobrze i na jego ciele nie ma śladów wypadku. Zawodnik grupy Sky chciał odrabiać straty, lecz pojawiła się kolejna dolegliwość.
- Mam infekcję dróg oddechowych. Męczy mnie katar. Ostatnie 24 godziny były naprawdę ciężkie – mówił Wiggins na mecie 11. etapu. – Większość drużyny jest chora. Ale wygląda na to, że w ciągu trzech, czterech dni powinniśmy wyzdrowieć.
Na szczęście dla zeszłorocznego zwycięzcy Tour de France i jego kolegów najbliższe dwa etapy odbędą się na płaskim terenie. Do lidera Vincenzo Nibaliego Wiggins traci dwie minuty i pięć sekund.
Brytyjczyk nie zamierza składać broni, mimo nie najlepszego samopoczucia. Zapowiada walkę do końca. Po dwóch dniach jazdy po płaskim terenie na zawodników czekają dwa górskie etapy. Jest to teren, na którym włoski kolarz czuje się najlepiej. Wigginsowi ciężko będzie nadrobić straty i zrealizować plan, o którym opowiadał przed startem Giro d'Italia.