Nowe kody oszustwa

Nazywają się GW 1516 i AICAR. Są dostępne tylko na czarnym rynku, jeden z nich może powodować raka. Ale chętnych nie brakuje. Wpadają seriami.

Publikacja: 21.05.2013 02:16

Nowe kody oszustwa

Foto: 123rf.com

Dotychczas były tylko podejrzenia, przecieki ze śledztw i plotki. Coraz częstsze: o pływakach, którzy mieli na tym paliwie startować już podczas igrzysk 2008 w Pekinie. O kolarzach, którzy wprowadzili taką mieszankę do przygotowań przed Tour de France 2009, a potem stała się dla nich niemal tym, czym kiedyś było EPO. O opakowaniach po AICAR znajdowanych podczas TdF 2009 w śmietnikach i w torbie lekarza sportowego zatrzymanego rok temu przez hiszpańską policję. O kolarzach wychudzonych do granic możliwości.

Mówił o tym m.in. Laurent Bordry, szef francuskiej agencji antydopingowej. Sugerując, że to może być właśnie efekt AICAR. Substancji, której pochodne występują również naturalnie w organizmie i dopingowanie się nią jest trudno uchwytne dla kontrolerów, a diablo skuteczne. Zwłaszcza w sportach wytrzymałościowych.

Oszukać mięśnie

Dlaczego? Mówiąc najprościej, podany w zwiększonej dawce AICAR oszukuje mięśnie, zmuszając je do takich reakcji, jakby były po treningu. Nawet jeśli odpoczywały. Dlatego nazwano go kiedyś „ćwiczeniem w pigułce".

Można nim tak oddziaływać na geny, by przemodelować mięśnie i zwiększyć w nich proporcję włókien wolnokurczliwych, stworzonych do długiego wysiłku, kosztem szybkokurczliwych, kluczowych w tych sportach, w których wysiłek jest intensywny, ale krótki.

AICAR pomaga spalać tłuszcz, główne źródło energii podczas długiego wysiłku, wzmacniać mięśnie, a do tego jeszcze zwiększa wydolność układu krążenia. Poprawia jak EPO transport tlenu – kluczowy w sportach wytrzymałościowych – ale w inny sposób. – Pomaga utleniać kwasy tłuszczowe, które są paliwem dla mięśnia sercowego, także działa przeciwzapalnie, co z kolei poprawia kondycję naczyń krwionośnych – mówi „Rz" prof. Agnieszka Zembroń-Łacny z poznańskiej AWF, autorka pierwszych polskich naukowych publikacji na temat AICAR.

Bez alarmu w paszporcie

Natomiast w przeciwieństwie do EPO, AICAR nie zwiększa liczby czerwonych krwinek, przenoszących tlen. Czyli nie włącza alarmu w paszporcie biologicznym. Paszport to profil krwi każdego sportowca: jeśli pobrana od niego próbka mocno odbiega wynikami od tego ustalonego profilu, to znaczy, że się dopingował. I zostanie zdyskwalifikowany, nawet jeśli nie wykryto u niego żadnej zakazanej substancji.

– A udowodnić doping przy zastosowaniu AICAR trudno, bo jest z nim taki problem jak kiedyś z testosteronem. On jako substancja fizjologiczna występuje po prostu w każdej próbce moczu. Są problemy z interpretacją wyników i określeniem dopuszczalnych limitów – mówi „Rz"dr Andrzej Pokrywka, szef Instytutu Sportu, od 20 lat pracujący w Zakładzie Badań Antydopingowych.

Dotychczas żaden sportowiec nie wpadł na AICAR, choć z raportu USADA w sprawie Lance'a Armstronga i zeznań włoskiego kolarza Leonardo Bertagnollego wynika, że substancja jest dobrze znana w peletonie, potwierdzili to też anonimowi kolarze, do których dotarli dziennikarze holenderskiego „De Telegraaf" i hiszpańskiego „El Pais".

Ale o ile AICAR się kontrolerom wymyka, to mamy w ostatnich tygodniach prawdziwy wysyp kolarzy złapanych na GW 1516: najpierw Rosjanin Walery Kajkow, potem aż czterech kolarzy z jednej kostarykańskiej grupy, Kolumbijczyk Marlon Perez i kilka dni temu Wenezuelczyk Miguel Ubeto.

GW 1516, peptyd, to dopingowe rodzeństwo AICAR. Są nierozłączną parą, do tego stopnia, że wiele czarnorynkowych sklepów internetowych sprzedaje te substancje od razu w pakiecie albo proponuje rabaty, jeśli się kupi obie.

Ćwiczenia w pigułce

Zostały one użyte w tym samym słynnym eksperymencie profesora Ronalda Evansa z kalifornijskiego Salk Institute Gene Expression Laboratory, który „ćwiczenia w pigułce" wypróbowywał kilka lat temu na myszach. Te myszy, które w ogóle nie ćwiczyły, dzięki braniu AICAR poprawiły wydolność o 44 procent. Te które ćwiczyły, o 68 procent. Ale gdy dostały jeszcze GW 1516, stały się ultramaratończykami. I AICAR i GW 1516 (oraz jego różne odmiany, np. GW 501516) działają na geny regulujące metabolizm i zmieniające strukturę mięśni.

Krótko mówiąc, to para jak marzenie Frankensteina. Tyle że GW 1516, jako substancja niemająca w organizmie naturalnego odpowiednika, jest łatwiej wykrywalna (nawet najmniejsza pozostałość w organizmie oznacza pozytywny wynik testu). Więc z jednej strony kusi jako świetne uzupełnienie AICAR, a z drugiej grozi wpadką. I jest ogromnym ryzykiem dla zdrowia.

Podawane w dużej ilości GW 1516 wywoływało u myszy i szczurów nowotwory m.in. wątroby, pęcherza, żołądka, skóry, tarczycy. Dlatego dwa miesiące temu Światowa Agencja Antydopingowa wydała bezprecedensowe oświadczenie, ostrzegając sportowców przed GW 1516 i jego efektami ubocznymi.

Ani AICAR, ani GW 1516 nie stały się lekami, mimo że po badaniach profesora Evansa wizja „ćwiczeń w pigułce" podbijała świat. Taki lek regulujący metabolizm pomógłby i cukrzykom, i osobom chorobliwie otyłym, i obłożnie chorym, którym  AICAR zastępowałby ruch. Miał też ratować przed niedokrwieniem mięśnia sercowego podczas operacji.

Ryzyko okazało się jednak większe niż ewentualne korzyści. Na opakowaniach GW 1516, sprzedawanego jako substancja chemiczna do prowadzenia doświadczeń, są notki, by pod żadnym pozorem nie podawać go ludziom, bo grozi śmiercią lub poważnymi komplikacjami: nagłym wzrostem temperatury ciała, kołataniem serca, może wywoływać drgawki.

Sportowców to nie odstrasza. Zresztą badania, z których wynikało, że wielu z nich zdecydowałoby się wziąć doping przybliżający ich do sukcesu, nawet gdyby groziło to śmiercią, są znane od dawna. A AICAR i GW 1516 można kupić bez wielkiego problemu.

– Ich formuły zostały poznane, są dostępne i zaczęto je pokątnie produkować – mówi Andrzej Pokrywka. Czarny rynek producentów z Chin i Indii zapewnia coraz niższe ceny, bo początkowo był to bardzo drogi doping.

– Specyfika AICAR i GW 1516 polega m.in. na tym, że trzeba je brać przez kilka tygodni, nawet sześć, jak w badaniach profesora Ronalda Evansa. Jednorazowe przyjęcie tych substancji nie przynosi oczekiwanych efektów – mówi prof. Agnieszka Zembroń-Łacny.

Co kupujemy

Na początku cena takiej długiej kuracji sięgała nawet 300 tysięcy euro (francuska „Liberation" pisała o pewnej wiedeńskiej klinice, która się w tym specjalizowała). Ale gdy rok temu anonimowy hiszpański kolarz tłumaczył dziennikarzowi „El Pais" zasady dawkowania – trzeba zacząć miesiąc przed ważnym wyścigiem i brać codziennie – wyliczył koszty już tylko na ok. 30 tysięcy euro. Patrząc na ostatnią serię wpadek kolarzy z dalszych rzędów peletonu, dziś dostępność musi być jeszcze większa.

– Ale pozostaje wciąż pytanie, co kupujemy. Rosjanie przebadali EPO z czarnego rynku i zawartość erytropoetyny w preparatach wahała się od zera do ilości kilkakrotnie przekraczających zalecaną dawkę. Czyli  możemy dostać zarówno placebo, jak i porcję niebezpieczną dla życia – mówi Andrzej Pokrywka.

Badań zaniechano

To, że większość złapanych na GW 1516 pochodzi z Ameryki Środkowej i Południowej, może oznaczać, że jakiś nielegalny producent ma tam swój kanał przerzutowy i sprzedaje towar złej jakości. Zdarzały się już makabryczne przypadki. Np. czarnorynkowego hormonu wzrostu, który był produkowany na Ukrainie z ludzkich zwłok, przerzucany przez Polskę do m.in. Szwecji, i kilkoro tamtejszych sportowców zaraziło się w ten sposób wirusem HIV.

– W przypadku AICAR i GW 1516 nawet nie mamy pewności, jak te substancje działają na ludzi, szczególnie w ekstremalnych sytuacjach, jak wyczerpujący wysiłek fizyczny. Znamy jedynie wyniki eksperymentów na zwierzętach. AICAR podano ludziom, ale to była mała próba, dalszych badań zaniechano – mówi prof. Zembroń-Łacny.

Jednak od początku było jasne, że wcześniej czy później do testów na ochotnika, i po partyzancku, zgłoszą się sportowcy.

Dotychczas były tylko podejrzenia, przecieki ze śledztw i plotki. Coraz częstsze: o pływakach, którzy mieli na tym paliwie startować już podczas igrzysk 2008 w Pekinie. O kolarzach, którzy wprowadzili taką mieszankę do przygotowań przed Tour de France 2009, a potem stała się dla nich niemal tym, czym kiedyś było EPO. O opakowaniach po AICAR znajdowanych podczas TdF 2009 w śmietnikach i w torbie lekarza sportowego zatrzymanego rok temu przez hiszpańską policję. O kolarzach wychudzonych do granic możliwości.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku