Reklama

Małysz i pechowe wycieraczki

Siedemnastu Polaków zaczęło w Argentynie walkę w najtrudniejszym rajdzie świata. Nie są faworytami.

Publikacja: 07.01.2014 01:05

Małysz i pechowe wycieraczki

Foto: Rzeczpospolita

Kierowcy, którzy startują w najsłynniejszym rajdzie terenowym, mówią, że dla nich jest on jak igrzyska olimpijskie. O Dakarze myśli się cały rok. Wszystkie starty traktowane są jak przygotowanie do tego jednego, najważniejszego.

Trasa wiedzie najpierw z Rosario, trzeciego co do wielkości argentyńskiego miasta na zachód, aż do San Rafael. Potem zawodnicy ruszają na północ, do Salty. Stamtąd motocykliści i kierowcy quadów udają się do Boliwii. Następnie jadą do Chile, gdzie w Calamie znów spotykają się z załogami samochodów i ciężarówek, które nie opuściły Argentyny. W końcu wszyscy zmierzają do Valparaiso w Chile, gdzie 18 stycznia okaże się, kto był najlepszy.

Hołowczyc siódmy

Do udziału w rajdzie zgłosiło się 740 uczestników – motocyklistów, kierowców, ich pilotów i mechaników. Adam Małysz, który startuje w Dakarze po raz trzeci. Mówił, że jeszcze nigdy nie widział takich tłumów kibiców. Pół miliona osób obserwowało, jak motocykle, quady, samochody i ciężarówki ruszają na pustynię.

Na starcie stanęło 17 kierowców i pilotów z Poland National Team – zespołu, który w tym roku pierwszy raz zrzesza wszystkich Polaków biorących udział w rajdzie. Mimo iż startują oni w różnych drużynach.

Po pierwszym etapie z Rosario do San Luis (809 km) najwięcej powodów do radości miał Krzysztof Hołowczyc. Były rajdowy mistrz Europy, jadący z rosyjskim pilotem Konstantinem Żylcowem samochodem Mini All4 Racing, był siódmy. Do prowadzącego Portugalczyka Carlosa Sousy traci 4 min 21 s.

Reklama
Reklama

To nie jest dużo, po przeprowadzeniu niezbędnych napraw i regulacji samochodu Polak może dołączyć do czołówki rajdu. Do trzeciego Nassera Al-Attiyaha z Kataru Hołowczyc traci nieco ponad 3 minuty.

Maciej, syn Rafała

Z debiutu za kierownicą samochodu może być zadowolony Marek Dąbrowski. Do tej pory brał on udział w Dakarze jako motocyklista. Jego pilotem jest inny były motocyklista – Jacek Czachor. Polacy jadący toyotą hilux po pierwszym etapie zajmowali 16. miejsce.

Nie najlepiej zmagania w Dakarze zaczęli Adam Małysz i jego pilot Rafał Marton. Załoga Orlen Teamu przed rozpoczęciem rajdu była typowana do walki o miejsce w pierwszej dziesiątce. Jednak początek zmagań z pustynią był dla niej pechowy. Toyota hilux miała awarię, która nie wyeliminowała byłego mistrza skoków z rywalizacji, ale znacząco utrudniła osiągnięcie dobrego rezultatu. W aucie popsuły się... wycieraczki.

Małysz napisał na jednym z portali społecznościowych, że gdyby nie usterka, z pewnością zająłby wyższą lokatę. A tak dojechał do San Luis jako 23. Tuż przed nim do celu przybył Martin Kaczmarski. Piotr Beaupre był 32., a Grzegorz Czarnecki 97.

Pech nie omija też załogi ciężarówki – Jarosława Kazberuka, Macieja Martona i czeskiego mechanika Filipa Skrobanka.

Reklama
Reklama

Pierwotnie w Dakarze miał brać udział młody zawodnik Robin Szustkowski. Ale w czasie jednego z treningów doznał kontuzji nogi – złamał kość piszczelową i zerwał więzadła w kolanie. Naprędce jego miejsce zajął 22-letni Maciej Marton, syn Rafała.

Ale na tym zła passa polsko-czeskiej załogi się nie skończyła. Samolot, którym lecieli na rajd, nie mógł lądować w Buenos Aires z powodu ulewy. Zawodnicy utknęli na lotnisku w Montevideo i nie zdążyli stawić się na starcie w wyznaczonym terminie.

W czasie pierwszego etapu ich tatra miała kłopoty z silnikiem. Z każdym naciśnięciem sprzęgła na niskich obrotach, samochód gasł. W rezultacie Kazberuk dotarł do mety na 60. miejscu. Druga polska ciężarówka poradziła sobie niewiele lepiej. Grzegorz Baran, Robert Jachacy, Paweł Grot (MAN) zajęli 51. pozycję.

Wspólny obóz

Na osłodę został występ jadącego quadem Rafała Sonika. Zdobywca Pucharu Świata FIM 2013 był czwarty. Zawodnik z Krakowa chce walczyć o zwycięstwo, ale w pierwszym etapie wolał jechać ostrożnie. Po zakończeniu narzekał, że na wąskiej trasie miał problemy z wyprzedzaniem motocyklistów.

Wśród nich był polski jedynak – Jakub Przygoński. Jego występ nie należał do najbardziej udanych. Przyjechał na metę dopiero 20. Ale strata do prowadzącego Joana Borta (Hiszpania) wynosi tylko 8 min 23 s. Polak wciąż ma szanse, by – jak zapowiadał – walczyć o miejsce w ścisłej czołówce.

Wieczorem Poland National Team rozbił wspólny obóz. Rozmawiano o tym, co się udało, a o czym lepiej byłoby zapomnieć. Młodzi kierowcy słuchali rad doświadczonych kolegów. Lecz uwaga wszystkich koncentrowała się już na kolejnym poranku. 724 km do San Rafael budziło nowe nadzieje. Do końca rajdu pozostało 12 dni.

Kierowcy, którzy startują w najsłynniejszym rajdzie terenowym, mówią, że dla nich jest on jak igrzyska olimpijskie. O Dakarze myśli się cały rok. Wszystkie starty traktowane są jak przygotowanie do tego jednego, najważniejszego.

Trasa wiedzie najpierw z Rosario, trzeciego co do wielkości argentyńskiego miasta na zachód, aż do San Rafael. Potem zawodnicy ruszają na północ, do Salty. Stamtąd motocykliści i kierowcy quadów udają się do Boliwii. Następnie jadą do Chile, gdzie w Calamie znów spotykają się z załogami samochodów i ciężarówek, które nie opuściły Argentyny. W końcu wszyscy zmierzają do Valparaiso w Chile, gdzie 18 stycznia okaże się, kto był najlepszy.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Sport
Nie żyje Felix Baumgartner, legenda sportów ekstremalnych
Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Reklama
Reklama