Kierowcy Formuły 1 rozpoczęli sezon z nowymi systemami odzyskiwania energii hamowania i wydechu. Producenci bobslejów analizują dane z igrzysk olimpijskich, by wprowadzić udoskonalenia. Żeglarskie syndykaty przygotowujące się do kolejnej edycji Pucharu Ameryki budują nowe katamarany.
Jednak to tylko technologia, dużo ciekawsze są rewolucje w dyscyplinach, w których nie maszyna, lecz człowiek odgrywa kluczową rolę.
Student z Oregonu
Rok 1968, igrzyska olimpijskie w Meksyku. Jeden z 27 finalistów rywalizacji w skoku wzwyż nie korzysta z powszechnego wówczas stylu przerzutowego. W ostatniej fazie rozbiegu biegnie po łuku i skacze plecami do poprzeczki. Świat się dziwi, ale okazuje się, że 21-letni student uniwersytetu stanowego w Oregonie Dick Fosbury ma rację – pokonuje 2,24 m i zdobywa złoty medal. Lekkoatletyka stoi w obliczu wielkiej zmiany.
– Pewnie teraz paru chłopaków pójdzie w moje ślady – przewiduje młody Amerykanin ze złotym medalem na piersi. – Nie gwarantuję im powodzenia ani nie rekomenduję nikomu tego stylu. Mówię jedynie, że jeśli dzieciak nie daje rady skakać stylem przerzutowym, niech spróbuje mojego sposobu.
I próbowali. W Meksyku Fosbury był jedyny. Cztery lata później w Monachium nową technikę wykorzystało 28 z 40 zawodników. Tym razem wygrał jeszcze skaczący stylem przerzutowym Jurij Tarmak ze Związku Radzieckiego. Osiem lat później w Montrealu tyko dwóch zawodników skakało starym stylem. Złoto zdobył Jacek Wszoła.