Reklama

Mecz za karę

Mistrzostwa są nadal bardzo dobre, ale im bliżej końca, tym ich atrakcyjność maleje.

Publikacja: 12.07.2014 20:31

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Dopóki grano w grupach, a każda reprezentacja miała zagwarantowane trzy mecze, można było poszaleć. Porażka nie oznaczała odpadnięcia z turnieju. W następnych fazach już tak, więc trzeba było uważać. Padło mniej bramek, bo nikt nie chciał ryzykować, i nic dziwnego, że drużyny koncentrowały się na obronie.

Trenerzy mogli cmokać z zachwytu nad koncepcjami taktycznymi ich kolegów po fachu, ale przeciętnego kibica wszelkie niuanse tego rodzaju mało obchodzą. Kibic chce widowiska. I kiedy po paru minutach meczu półfinałowego Holandia – Argentyna widzi, że będzie bezbramkowy remis, a po nim karne, to zaczyna ziewać przed telewizorem.

Pytanie dla kogo piłkarze grają – dla siebie, trenerów czy kibiców – w takich sytuacjach wraca i jedyna logiczna odpowiedź na nie brzmi: dla każdego po trochu. Tyle że każdy oczekuje czego innego, więc dochodzi do konfliktu interesów. Co mi po triumfalnym obwieszczeniu trenera na konferencji prasowej, że „drużyna w 100 procentach zrealizowała zadania taktyczne", skoro meczu zakończonego bezbramkowym remisem nie dało się oglądać. Tak to mógł powiedzieć Joachim Loew po wyniku 7:1 z Brazylią.

Louis van Gaal wspierany przez Arjena Robbena (lub odwrotnie) zaapelował do FIFA, aby zrezygnowała z meczów o trzecie miejsce. Lepiej, jak w boksie, od razu przyznać dwa brązowe medale pokonanym w półfinałach, a nie kazać im się bić między sobą, kiedy obaj nie mają na to sił i ochoty.

Propozycja ta ma sens. Dla Holandii, która wciąż jest wicemistrzem świata, walka o trzecie miejsce to żaden rarytas. Dla Brazylii, która miała walczyć o złoto, a na Maracanę nie dojechała, to jeszcze trudniejsze. Postawmy się w sytuacji Brazylijczyków. Ich mecz z Niemcami zakończył się katastrofą nieznaną w historii mundiali. Dla nich to trauma, tragedia i nic tej plamy nie zmaże. Trener Luis Felipe Scolari dobrze powiedział, że zostanie w swojej ojczyźnie zapamiętany nie jako ten, który doprowadził Canarinhos do tytułu mistrza świata (2002), tylko ten, który przyczynił się do blamażu, niemającego porównania z niczym innym.

Reklama
Reklama

Scolari już praktycznie nie pracuje, jest obrażany, lżony, będzie musiał z tym żyć, co w Brazylii może nie być łatwe. Jego zawodnicy teraz myślą, co ich czeka po niedzieli, a nie jakie plany opracować na mecz z Holandią.

Wcale bym się nie zdziwił, gdyby niektórzy Brazylijczycy nie chcieli wziąć w tym meczu udziału. A jeśli przegrają znowu?

W roku 1974 w podobnej sytuacji (choć nie tak dla Brazylii dramatycznej) skorzystała Polska. Dla ustępującego mistrza mecz o trzecie miejsce to była porażka i nikt o nim w Rio nie pamięta.

Dla Polski zwycięstwo ?nad Canarinhos w Monachium to największy sukces w historii.

Podobnie działo się na mundialu w Hiszpanii. Po przegranym w dramatycznych okolicznościach półfinale z Niemcami rozbita fizycznie i psychicznie Francja przeciw Polsce wystawiła rezerwowych. My zmobilizowaliśmy się ostatni raz i pokonaliśmy Francję 3:2.

Dwa medale tej samej wartości byłyby dla przegranych półfinalistów bardziej sprawiedliwe.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama